Srebrny medal polskich wioślarek stał się przełomowym dla Polaków momentem Letnich Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Odkąd drużyna składająca się z Marii Sajdak, Marty Wieliczko, Agnieszki Kobus-Zawojskiej i Katarzyny Zillmann zajęła drugie miejsce w wyścigu czwórek podwójnych kobiet, kiepska dotąd passa polskiej reprezentacji odwróciła się. Wzruszone wioślarki dziękowały przed kamerami „wszystkim kibicom, mężom, rodzinom, znajomym, którzy dzisiaj wstali… i dziewczynom”. Konkretnie chodziło o jedną dziewczynę, ukochaną Katarzyny Zillmann. Jak potem tłumaczyła wioślarka w rozmowie z OKO.press, moment na swój coming out wybrała nieprzypadkowo. Liczyła na to, że Polacy, uradowani srebrnym medalem, wybaczą jej to, że jest osobą homoseksualną:
Mogę na tej fali mówić jak najbardziej normalnie, po prostu, o sobie i to nie wzbudza kontrowersji. W ten sposób rozbrajamy stereotypy, jakie ludzie sobie tworzą w wyniku tego, co się dzieje w Polsce w ostatnich latach, całej tej fali nienawiści kierowanej w stronę osób LGBT, jako kolejnej grupy, wcześniej byli uchodźcy.
Polskie wioślarki wróciły do domu
„Srebrne wioślarki” wróciły już do Polski. Wymęczone 11 godzinami lotu, padły w objęcia czekających na warszawskim lotnisku najbliższych. Jak ujawniła Agnieszka Kobus-Zawojska, na razie przeważają marzenia, by odpocząć po tym całym szaleństwie:
Teraz chcę odpocząć i po prostu poleżeć na kanapie, choć wiem, że w najbliższych dniach będzie o to trudno. Potem chcę spędzić trochę czasu z mężem i gdzieś wyjechać.
Na Katarzynę Zillmann czekała jej partnerka Julia Walczak. Podobnie jak inne pary, padły sobie w objęcia. Jak ujawniła Katarzyna, tegoroczne Igrzyska na zawsze pozostaną w jej pamięci:
Było cudownie. Taka atmosfera, jaka tam panuje, jest nie do opisania. To jest coś, co trzeba przeżyć, życzę tego każdemu sportowcami. Wszystkie restrykcje były odczuwalne, ale nie na tyle, by nas zatrzymać.


***








