Urszula Dudziak od dawna nie ukrywa, że nie zadowala jej kwota wyliczona przez ZUS. Dlatego, jak tłumaczy, nie może zrezygnować z koncertowania bez obaw o obniżenie poziomu życia.
Urszula Dudziak ma żal ws. emerytur artystów
Piosenkarka deklaruje się jako osoba, która uważa, że powinno się lepiej zadbać o co wybitniejszych przedstawicieli świata kultury. Jak dała do zrozumienia w rozmowie z Pomponikiem, uważa, że jest na tym polu wiele do nadrobienia:
"Z nami jest cienko, w ogóle państwo powinno się nami lepiej opiekować, dawać więcej pieniędzy w sztukę i powinniśmy mieć lepsze emerytury, bo mamy skromne. Wielu artystów, gdyby nie pracowało oprócz tego, to by im się bardzo źle wiodło. (...) Powinno inwestować w to, żeby artyści mieli wybór: uczyć, przekazywać młodszej generacji swoje doświadczenie, swoją mądrość i tak dalej. Ja żyję z koncertów, więc wiadomo, że jakbym uczyła, to byłoby mi trudniej żyć na takim poziomie, na jakim żyję teraz".
Urszula Dudziak dostaje niską emeryturę
W przypadku Dudziak sytuację emerytalną komplikuje fakt, że przez 13 lat mieszkała poza Polską. Na początku lat 70. z ówczesny mężem, Michałem Urbaniakiem wyjechała najpierw do Szwecji, a potem do Stanów Zjednoczonych. Do Polski wróciła w 1985 roku.
W rozmowie z Pomponikiem nie podała wysokości swojej emerytury, jednak w jednym z wcześniej udzielonych wywiadów wspominała o kwocie 1600 zł. Do tego dochodzą tantiemy, wypłacane twórcom.
Urszula Dudziak ma sprecyzowane oczekiwania
Obecna propozycja Dudziak to inwestowanie w osoby, które przez lata unikały opłacania składek.
Zdaniem Dudziak, w ogóle nie powinno się żałować pieniędzy na sztukę oraz tych, którzy ją tworzą:
"Przecież artyści mają niesamowite pomysły: festiwale, koncerty, warsztaty, to wszystko powinno być sponsorowane (...). Jak jest artysta uznany, bo dużo zrobił, to oczywiście, że powinien być odpowiednio nagradzany. Teraz to jest skandal".








