Maja Hyży przekazała alarmujące wieści. "Siedzę i szlocham"
Maja Hyży (35 l.) przeszła właśnie operację biodra, jednak wciąż nie może opuścić szpitala. Niestety, wyniki badań okazały się tak kiepskie, że lekarze nawet nie chcą słyszeć o wypuszczeniu jej do domu, gdzie czekają na nią dzieci. Hyży już wie, że przez kolejne miesiące będzie musiała poruszać się o kulach, aż do kolejnej operacji…
Maja Hyży, z czego sama nie robi tajemnicy, nie należy do szczęśliwców cieszących się żelaznym zdrowiem. Wiadomo, że ma za sobą kilka poważnych operacji z zakresu chirurgii twardej, które jednak nie rozwiązały całkowicie jej problemów. Jak wyznała jakiś czas temu w rozmowie z Jastrząb Post:
"Rzeczywiście, jestem po kilku operacjach. Jest ich już 7, kolejne jeszcze mnie czekają. Ja do tej pory mam problemy z biodrami, sporo się działo. Ból, rehabilitacja, stawianie pierwszych kroków – to brzmi śmiesznie, ale jak miałam 17 lat, to musiałam się na nowo uczyć chodzić, tyle leżałam w łóżku".
Piosenkarka od dawna wiedziała, że kwestię swoich bioder będzie musiała prędzej czy później rozwiązać i to operacyjnie, bo nie ma innego wyjścia. Zabieg przeprowadzili specjaliści ze szpitala w Otwocku.
Jak ujawniła Hyży w rozmowie z Plejadą, jej sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. Przez kolejne miesiące nie będzie mogła poruszać się samodzielnie, a na horyzoncie czeka kolejna operacja:
"Miałam robioną rewizję biodra, czyli wymianę endoprotezy. Mam wiszące biodro, stąd jestem o kulach cały czas i przez kilka miesięcy będę musiała z nimi chodzić. Po kilku miesiącach będę miała wstawioną endoprotezę, która jest szyta na miarę jak u krawca za granicą. Będzie specjalnie dla mnie sprowadzana".
Co gorsza, jak wyznała Maja, wyniki badań ma tak kiepskie, że lekarze, póki co, nawet nie chcą słyszeć o wypisaniu jej do domu. Myśl, że czekają na nią dzieci, które wciąż nie wiedzą, kiedy mama wróci, jest dla Mai nie do zniesienia:
"Aktualnie mam bardzo złe wyniki, więc nie chcą mnie wypuścić do domu. Muszę siedzieć w szpitalu. Przed chwilą się o tym dowiedziałam, więc siedzę tutaj i szlocham. Tęsknią bardzo za mną. Zosia jest mała jeszcze, nie rozumie za bardzo, ale Tosia jak przyjechała w odwiedziny raz, to wracając do domu, w aucie dotarło do niej, że mama jest w szpitalu i zostaje na dłużej. Był szloch, płacz i było ciężko, żeby jakoś ją uspokoić".
Hyży nie ukrywa, że źle znosi sytuację, w której się znalazła. Wprawdzie nie ma wątpliwości, że jej partner staje na wysokości zadania, zastępując dzieciom oboje rodziców i jeszcze odwiedzając codziennie Maję w szpitalu, jednak w rozmowie z Plejadą piosenkarka nie ukrywa, że opuścił ją wrodzony optymizm:
"Jak sama nazwa wskazuje: wiszące biodro, słabo to brzmi. Nie mam kontroli nad swoją nogą. To jest obcy narząd w moim ciele. W środku jest wszystko wyciągnięte. Po endoprotezie też trzeba dojść do siebie, ale już jest zupełnie inaczej, bo już człowiek może zacząć uczyć się chodzić normalnie o dwóch nogach, a tak mam tylko jedną teraz do dyspozycji".
Zobacz też:
Maja Hyży trafiła do szpitala. Nikt dotąd nie wiedział, z czym się zmaga
Maja Hyży wydała oświadczenie w sprawie byłego męża. "Przepraszam Grzegorza Hyży"