Reklama
Reklama

Zygmunt Kałużyński umierał w brudzie i samotności. Tylko on jeden przy nim wytrwał

Zygmunt Kałużyński – krytyk filmowy i publicysta, współautor telewizyjnego cyklu „Perły z lamusa” i stały bywalec kultowego programu „XYZ” Niny Terentiew – znany był z... niechlujstwa. Sam pisał o sobie, że jest „osobnikiem o higienie raczej ogólnikowej”, a na sprzątanie „nory”, w której mieszka, nie ma ani czasu, ani energii. Jedyną osobą, którą dziennikarz dopuszczał do siebie pod koniec życia, był zaprzyjaźniony z nim Tomasz Raczek. To właśnie jemu zapisał w testamencie cały swój majątek.

Zmarły w 2004 roku Zygmunt Kałużyński słynął z ogromnej wiedzy o historii kina, ciętego języka, ekstrawaganckiego sposobu bycia i lekceważącego stosunku do higieny. Do legendy przeszła jego niechęć do mydła i dezodorantu, zdarzało mu się (wcale nierzadko) występować przed kamerą w dziurawych, poplamionych i wygniecionych ubraniach, a fakt, że okna w jego mieszkaniu nie były myte przez 50 lat, uważał za powód do dumy.

"Przyznaję, że nie sprzątam. Zgodnie z powszechną opinią, powinienem zostać zawalony brudem cuchnącym, grzybami i robactwem oraz dostać wysypki, wrzodów i umrzeć na gruźlicę. Tymczasem przekonałem się ze zdumieniem, że po upływie lat wygląd mojej nory zmienił się niewiele" - napisał na łamach "Polityki" w felietonie "Pół wieku niechlujstwa".

Reklama

Zobacz też: Zygmunt Kałużyński: Jego życie nie było usłane różami!

Zygmunt Kałużyński: Był przekonany, że ludzie, którzy się nie myją, żyją dłużej

Zygmunt Kałużyński, pytany, czy prawdą jest, że się nie myje, zawsze opowiadał tę samą anegdotę.

"Mój kolega, aktor i konferansjer Kazimierz Rudzki, powiedział mi kiedyś: "Zygmusiu, mówią o tobie, że jesteś brudny". Na to ja: "Kaziu, może jestem zaniedbany w ubraniu, ale się myję i kąpię". A on: "Może powinieneś zmieniać wodę". Faktem jednak jest, że mydło odgrywa w moim życiu rolę tylko umiarkowaną" - powiedział rok przed śmiercią w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

Krytyk filmowy, który przez 10 lat prowadził razem z Tomaszem Raczkiem cieszący się ogromną popularnością program "Perły z lamusa", był przekonany, że ludzie, którzy się nie myją, są bardziej odporni na choroby i żyją dłużej. 

"Każdy z nas ma na sobie miliony bakterii, które się do naszego organizmu adaptują. I kiedy się myjemy, usuwamy te bakterie, a wprowadzamy ciągle obce, co jest zagrożeniem" - napisał w jednym ze swych felietonów, powołując się na opinię "pewnego włoskiego lekarza, który badał problem".

"Przytoczę statystykę francuską: otóż najdłużej żyją kloszardzi, którzy zmieniają ubranie wtedy, gdy uda im się coś wyżebrać" - przekonywał z kolei dziennikarza "Gazety Wyborczej".

Zygmunt Kałużyński zaniedbał się z powodu samotności?

Zygmunt Kałużyński twierdził, że zaniedbał siebie i swoje mieszkanie, bo po prostu nie potrafił zapanować nad higieną i porządkiem z powodu... samotności.

"Jak człowiek nie ma rodziny, a ma masę książek, płyt, papierów, to mu się kurz łatwo zbiera. I gdybym zaczął to sprzątać, a jeszcze musiałbym szukać czegoś do zjedzenia, a jeszcze musiałbym się myć starannie, kupić ubranie, to bym przestał zarobkować i umarłbym z głodu. Ale czysty" - żartował w jednym z ostatnich wywiadów.

Tak naprawdę dziennikarz był samotny z wyboru. Po tym, jak druga żona - amerykańska aktorka Eleonora Griswold - zostawiła go dla reżysera Aleksandra Forda, z którym w 1968 roku na zawsze opuściła Polskę, już nigdy nie wpuścił do swojego życia i pod swój dach żadnej kobiety.

"Brudasem takim jak ja może być tylko ktoś, kto żyje sam ze swoimi myszami i karaluchami" - wyznał kilka miesięcy przed śmiercią Bohdanowi Gadomskiemu z "Angory".

Jedyną osobą, której pod koniec życia Zygmunt Kałużyński pozwalał odwiedzać się w jego mieszkaniu przy ulicy Wilczej w Warszawie, był Tomasz Raczek:"Opiekowałem się nim, kiedy choroba nie pozwalała mu już na swobodne poruszanie się. Byłem jedynym bliskim mu człowiekiem" - potwierdził Raczek w rozmowie z Wirtualną Polską. Wyszło wówczas na jaw, że przyjaciel zapisał mu w spadku cały swój majątek i uczynił wykonawcą testamentu.

Zygmunt Kałużyński - na swojego spadkobiercę wybrał przyjaciela, bo tylko jemu ufał

Kałużyński i Raczek znali się przez ponad ćwierć wieku, ale przyjaźnili znacznie krócej: "Gdy Zygmunt dowiedział się, że ma raka, jakieś trzy, cztery lata przed jego śmiercią, zrozumiałem, że jest dla mnie kimś więcej niż zawodowym partnerem i zauważyłem, że on mnie też traktuje jak przyjaciela. Ale nigdy nie zostało to powiedziane" - wspominał krytyk filmowy na łamach "Zwierciadła".

Tomasz Raczek opiekował się starszym od niego o prawie cztery dekady schorowanym kolegą po fachu przez trzy lata.

"Cieszyło go, gdy od dystrybutorów filmowych załatwiałem dla niego najnowsze filmy, które właśnie wchodziły na rynek. Oglądaliśmy je razem na wideo, a później na DVD. Zygmunt do ostatnich dni był aktywny, ciężki stan go nie załamał, ale trudno mu było zaakceptować ograniczenia wynikające z choroby" - opowiadał w wywiadzie.

"Telewizyjny zwierz", jak nazywano Zygmunta Kałużyńskiego na Woronicza, nie miał żadnej rodziny - był sierotą, nie doczekał się potomstwa. Nie miał komu zostawić praw autorskich do książek, które napisał, ogromnego księgozbioru i dwupokojowego mieszkania w centrum Warszawy. Dlatego na swojego spadkobiercę wybrał Tomasza Raczka.

"Wiedział, że zaopiekuję się jego notatkami, książkami, że się nie zawieruszą, nie przepadną. Mam też prawa autorskie do jego książek. Za namową Zygmunta założyłem wydawnictwo... Można powiedzieć, że realizuję jego testament duchowy" - mówi Raczek.

Zygmunt Kałużyński: Nade wszystko cenił wolność. Także wolność od nakazów utrzymywania czystości

Tomasz Raczek wspomina swego nieżyjącego od 19 lat przyjaciela jako wielkiego pasjonata kina i pięknych kobiet, kolekcjonera płyt winylowych i... komiksów. A przy tym człowieka, który nade wszystko cenił wolność.

"Brud też podciągnął pod wolność od konwenansów, obyczajów, nakazów utrzymywania czystości. Nie zawsze miał dziury pod pachami i poplamiony krawat. To się pojawiło, gdy stał się abnegatem, gdy zamknął kwestię kobiet w swoim życiu, bo to one wcześniej dbały o jego wygląd" - opowiadał o Kałużyńskim w rozmowie ze "Zwierciadłem".

"Chodził w dziurawych ubraniach nie dlatego, że lubił dziury, tylko dlatego, że sam nie umiał ich zacerować, a krępował się kogoś o to poprosić" - zakończył z pewną refleksją.

Zobacz też:

Zygmunt Kałużyński przed śmiercią nie zdążył oczyścić się z obrzydliwych oskarżeń. Nowe fakty wychodzą na jaw!

Rewiński był gwiazdą "Kilera", a teraz trudno go poznać. Prowadzi życie samotnika. Odciął się nawet od rodziny 

Niewesoło w domu Lewandowskich. Anna niespodziewanie odkryła, co planuje żona Górskiego

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Zygmunt Kałużyński | Tomasz Raczek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy