W 2014 roku słynny aktor w wyniku udaru w ciężkim stanie trafił do szpitala. Lekarze początkowo nie dawali mu żadnych szans na przeżycie. Stał się jednak cud i pan Krzysztof powoli zaczął wracać do zdrowia. O dramacie, z którym przyszło mu się zmierzyć opowiedziała w "Newsweeku" jego żona. "Na OION – Oddziale Intensywnej Opieki Neurologicznej, swego rodzaju poczekalni między życiem a śmiercią, Krzysztof spędził dwa miesiące. Dwa dni po udarze przeszedł kraniotomię, czyli operacyjne otwarcie czaszki. W wielu przypadkach jest ona niezbędna, bo po udarze mózg często puchnie i "trzeba mu zrobić miejsce", usuwając część czaszki. Krzysztof otwartą czaszkę miał aż 11 miesięcy. Bardzo długo był w stanie krytycznym, lekarze nie dawali mu wielkich szans na normalne życie" - wyznała w tygodniku żona.
Lekarze nie dawali jej żadnych nadziei. Kobieta usłyszała nawet, że mąż nigdy nie będzie siedział o własnych siłach. Zdesperowana kobieta oznajmiła im, że jeśli jeszcze raz usłyszy podobne słowa, to wsadzi Krzysztofa do samochodu i rozpędzi się na autostradzie, bo "po co to wszystko”.Salowe dodawały jej jednak otuchy i przekonywały, że widzą u męża postępy. Sam aktor dziś mówi, że bywały momenty, kiedy czuł, że zaraz umrze. Na szczęście tak się jednak nie stało...
Zobacz również:









