"Nigdy nie zrobisz kariery na Zachodzie, nie potrafisz śpiewać, nie masz głosu" - powiedział po sopockim występie panny Lesz Robert Kozyra, dziennikarz Radia Zet.
Natalia jednak uważa, że jest fenomenalną piosenkarką i słowa krytyki pod jej adresem, to jedynie objaw chorobliwej zazdrości.
"Czego bym nie zrobiła i tak będę dla wszystkich córeczką bogatego taty. Pogodziłam się, że będę musiała zmagać się z tym przez całą moją karierę" - powiedziała w rozmowie z "Faktem".
Nie tylko Natalia, ale i "Fakt" docieka skąd biorą się ostre słowa skierowane do piosenkarki i retorycznie pyta, w czym Natalia jest gorsza od rzeszy piosenkarek-amatorek, zaludniających polskie estrady. To chyba żaden argument na obronę czci panny Lesz. Gorsza nie jest, z tym trzeba się zgodzić. Ważniejszym pytaniem jest: czy jest od nich lepsza?
Czy krytycy i dziennikarze muzyczni powinni obniżyć własne gusta tak, by dopasować je do najniższego poziomu? Dlaczego, przede wszystkim, polski przemysł muzyczny jest skazany na beztalencia, czy też w najlepszym wypadku osoby średnio utalentowane?
Czy z takiego założenia wychodził Robert Kozyra, gdy recenzował występ Natalii? Czy kierowała nim raczej zazdrość i zawiść?








