Pod koniec listopada George Michael trafił z ostrym zapaleniem płuc do szpitala w Wiedniu. Skarżył się na silne bóle w klatce piersiowej. 28 listopada został przewieziony na oddział intensywnej terapii. Miał trudności z oddychaniem i nie reagował na podawane mu leki.
Teraz artysta opuścił już wiedeński szpital, w którym przeszedł zabieg tracheotomii - by ratować mu życie, lekarze zdecydowali się wyciąć mu dziurę w gardle.
"Byłem na granicy śmierci. Mam szczęście, że żyję. Czuję się świetnie, ale jestem jeszcze bardzo słaby" - powiedział gwiazdor na zwołanej przez siebie po operacji konferencji prasowej.
Tymczasem wierni fani Michaela zastanawiają się, jak zabieg wpłynie na jego głos. Specjaliści twierdzą, że może się zmienić albo nawet osłabnąć. Czy to oznacza koniec kariery wokalisty?
czytaj więcej









