Reklama
Reklama

Wściekli fani Daukszewicza wydzwaniali do TVN-u. Reakcja Tomasza Sianeckiego zaskakuje

Odejście Krzysztofa Daukszewicza ze "Szkła kontaktowego" jest jego własną i definitywną decyzją. Fani satyryka ani myślą jednak odpuścić TVN-owi, który ich zdaniem źle potraktował mężczyznę. W trakcie trwania ostatniego odcinka programu Tomasz Sianecki musiał odpowiadać na telefony wściekłych widzów narzekających na całą sytuację.

Krzysztof Daukszewicz pożegnał się ze "Szkłem kontaktowym". Za nim poszli inni

Popularny program satyryczny emitowany na antenie TVN 24 znalazł się w centrum uwagi widzów w połowie maja, gdy w trakcie programu Krzysztof Daukszewicz rzucił transfobicznym żartem w kierunku Piotra Jaconia. Dziennikarz będący ojcem transpłciowej córki nie ukrywał swojego oburzenia, a sprawę z dużym entuzjazmem komentowały też media publiczne. Natomiast niedługo potem w mediach pojawiły się wieści o przeprosinach ze strony satyryka, po których wielu fanów "Szkła kontaktowego" liczyło na zamknięcie sprawy.

Reklama

Nic podobnego nie miało jednak miejsca. Po kilku tygodniach sprawa wybuchła na nowo, gdy Daukszewicz ogłosił rezygnację z dalszych występów w programie. Wkrótce potem za jego przykładem poszli Robert Górski i Artur Andrus, co dodatkowo zabolało widzów "Szkła...". Na podobny krok nie zdecydował się za to Michał Kempa.

Co gorsza, Jacoń i Daukszewicz (przy wydatnym udziale żony tego drugiego) zaczęli publicznie obrzucać się nawzajem kolejnymi oskarżeniami i żalami. W końcu dziennikarz zdecydował się nawet na ujawnienie ich prywatnej korespondencji. Tymczasem pozostali pracownicy "Szkła kontaktowego" najchętniej wprowadziliby w porogamie przerwę wakacyjną, w trakcie której gorące emocje zdążyłyby ostygnąć. Na to nie ma jednak zgody szefostwa TVN-u.

Widzowie narzekali na aferę z Daukszewiczem. Jak zareagował Tomasz Sianecki?

Wielu internautów sugerowało wcześniej, że w trakcie wtorkowego wydania "Szkła kontaktowego" będą próbowali dodzwonić się, by wyrazić swoje niezadowolenie z powodu potraktowania Krzysztofa Daukszewicza. Obecni w studiu Tomasz Sianecki i Tomasz Jachimek wyraźnie próbowali unikać tego tematu, ale nie mieli innego wyjścia.

Dzwoniący nie ukrywali, że czują przygnębienie całą sytuacją. 16-letni Stanisław podkreślił, że na "Szkle..." wręcz się wychował, a po pierwszy jego głos było słychać na wizji w trakcie odcinka z Daukszewiczem: "Program prowadzili wtedy pan Sianecki i pan Daukszewicz. Tych wspaniałych wspomnień nikt mi nie zabierze, dlatego właśnie dzisiaj chciałbym pozdrowić wszystkich przygnębionych "szkiełkowiczów" i przypomnieć niestety wciąż aktualny tekst piosenki: "1999" Artura Andrusa: "Czasem bez trudu, czasem z mozołem. Raczej dla żartu niż na złość. Piosenki wolę pisać wesołe. Bo smutku ludzie mają dość" - podkreślił fan programu.

Tomasz Sianecki pozytywnie zareagował na te słowa i z pewnym wzruszeniem wyznał: "Tak jak zawsze jestem katem stojącym ze stoperem, to teraz nawet chciałem, żeby ta chwila trwała". Zdecydowanie mniej wyrozumiały był dla osoby, która jako następna połączyła się ze "Szkłem kontaktowym". Jego reakcja mówi wiele o odczuciach wobec afery.

Sianecki jednoznacznie o tolerancji i Daukszewiczu

Widz wytknął bowiem TVN-owi brak tolerancji: "W tym przypadku mam wrażenie, że tej tolerancji zabrakło w państwa stacji, ponieważ rozbawiony satyryk palnął sobie żart i okazuje się, że nie ma tolerancji wśród tych, którzy apelują o tę tolerancję. Chyba coś tutaj się nie zgadza" - rzucił. Tomasz Sianecki, który musi być świadomy faktu, że decyzję o definitywnym pożegnaniu z programem podjął sam Krzysztof Daukszewicz, odpowiedział jednoznacznie.

Zdaniem dziennikarza w takich sytuacjach nie możemy mówić o "półtolerancji" czy "ćwierćtolerancji". Zdaniem Sianeckiego w tym momencie "granica tolerancji" została zaś przekroczona. Zgadzacie się z jego opinią?

Zobacz też:

Korwin Piotrowska ostro o aferze w "Szkle kontaktowym". Wiemy, po której stronie stoi

Tomasz Lis uderza w TVN. Poszło o Daukszewicza i "polityczną poprawność"

Trener polskiej reprezentacji pilnie wezwany do PZPN-u. To reakcja na klęskę

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama