Do zdarzenia doszło 5 października 2017 roku w Kostancinie Jeziornej. Mimo że policja nie chciała ujawnić danych sprawcy, na jego trop wpadł "Super Express", ujawniając, że to znany dziennikarz.
Jego auto nie miało aktualnych badań technicznych ani OC, a on sam w 2009 roku przekroczył limit punktów karnych. Nikt jednak nie wydał decyzji o cofnięciu mu uprawnień do kierowania pojazdem.
Gdy zorientowano się w całej sprawie, wykreślono Najsztuba w CEPiK i wysłano mu decyzję listem, jednak na zły adres - już nieaktualny.List wrócił do starostwa i sprawa ucichła.
U pani Krystyny, którą dziennikarz potrącił na pasach, lekarze wykryli raka. Zmarła w maju tego roku.
Mąż kobiety ma wiele żalu do Najsztuba i uważa, że wypadek przyczynił się do dalszego rozwoju choroby jego żony.
"Przed wypadkiem odczuwała bóle w brzuchu. Ten wypadek przyspieszył rozpoznanie choroby. Rak był już zaawansowany, z przerzutami do płuc. Dostawała chemię, ale to jej nie pomagało. Mogę się tylko domyślać, czy wypadek przyspieszył dalszy rozwój raka. Bardzo brakuje mi żony" - mówi "Super Expressowi" pan Stefan.
Piotr Najsztub skazany został na 6 tys. zł grzywny i 10 tys. zł nawiązki dla rodziny.

***
Zobacz więcej materiałów:








