Wojciech Wysocki, dla fanów serialu "Klan" doktor Andrzej Marczyński nie dostał się na studia aktorskie za pierwszym podejściem, jednak nie poddał się i próbował dalej. Za drugim razem udało się i ostatecznie Wysocki może poszczycić się dyplomem, zdobytym w 1976 roku.
Wojciech Wysocki wytyka błędy warsztatowe
Jak się okazuje, Wojciech Wysocki należy do tych aktorów, którzy cenią nauki, jakie zdobyli na studiach kierunkowych. Wśród nich jedną z najważniejszych jest umiejętność operowania głosem.
Jak daje do zrozumienia aktor, po tym najłatwiej odróżnić zawodowca od amatora, zwłaszcza w teatrze. W rozmowie z "Telemagazynem" przytoczył przykład z życia wzięty:
"Coraz więcej jest przedstawień w teatrze, w których potrzebny jest mikroport. Dlaczego? Bo aktorzy nie mają głosu, nie mają dykcji".
Nie tylko Wysocki. Ewa Wiśniewska idzie jeszcze dalej
To i tak łagodnie powiedziane. Jego koleżanka po fachu, wybitna aktorka, Ewa Wiśniewska ma na ten temat znacznie bardziej stanowczą opinię. Jak tłumaczyła w rozmowie z "Plejadą" nazywanie aktorami osób bez dyplomu to nieporozumienie:
"Jeżeli nie skończysz szkoły teatralnej, to jesteś amatorem. Chciałabym zobaczyć, jak ktoś z ulicy wchodzi do filharmonii i gra koncert Chopina. Albo do cyrku i występuje na trapezie. Pojawiają się takie nieszczęścia zawodowe i nie dość, że twierdzą, że potrafią grać, to jeszcze zapisują do ZASP-u, bo czują się aktorami".
Po drugiej stronie sporu znajdują się ci, którzy wierzą, że doświadczenie, zdobyte na planach filmowych jest cenniejsze niż teoria, wykładana na studiach. Julia Wieniawa za swój życiowy cel obrała udowodnienie wszystkim, że dyplom nie jest niezbędny do tego, by być wybitną aktorką.
Wojciech Wysocki: wobec niektórych ma taryfę ulgową
Wysocki ma dla takich osób nieco zrozumienia. Jak daje do zrozumienia, najważniejszy jest talent, a braki warsztatowe da się nadrobić doświadczeniem:
"No, taki czas mamy, że często występują tak zwani amatorzy, ale oni też bywają zdolni i niezdolni, tak że nie ograniczałbym obsady tylko do absolwentów szkół teatralnych czy łódzkiej szkoły filmowej, bo to różnie bywa. Każdy przypadek jest trochę inny. I też nie jestem zdania, że nowe pokolenie nie umie grać. Nie, to nie jest prawda. Jedni umieją, drudzy nie. W teatrze jest trochę inaczej, bo moim zdaniem warsztat podupada. Natomiast w filmie nie widzę takich wielkich problemów pokoleniowych, że nowa generacja czegoś nie umie".









