Reklama
Reklama

Wielka wpadka podczas przyznania nagrody "Nike". Jeden z laureatów został... okradziony

Do niezwykłej sytuacji doszło podczas tegorocznej gali z okazji wręczenia Nagrody Literackiej "Nike". Jeden z laureatów przez chwilę nieuwagi mógł stracić cenne wyróżnienie. Wszystkiemu winny był tajemniczy "facet z reklamówką", który przywłaszczył sobie dyplom Grzegorza Piątka. Jak zareagował pisarz?

Nagroda Literacka "Nike" trafiła do Zyty Rudzkiej

1 października po raz kolejny została przyznana jedna z najbardziej prestiżowych nagród literackich w Polsce. O statuetkę i nagrodę pieniężną w wysokości 100 tysięcy złotych walczyli najwybitniejsi współcześni pisarze, poeci, eseiści i reportażyści. Dotychczasowymi laureatkami i laureatami Nagrody Literackiej "Nike" byli już m.in.: Olga Tokarczuk (dwukrotnie), Jerzy Pilch, Joanna Bator, Tadeusz Różewicz i Andrzej Stasiuk.

Tegoroczną zwyciężczynią na 27. gali "Nike" została Zyta Rudzka, której powieść "Ten się śmieje, kto ma zęby" została przez jury uznana za najlepszą pozycję z finałowej siódemki.

Reklama

"To historia współczesna. Piszę o żywych i dla żywych. To portret kobiety, która pomimo trudności żyje na własnych zasadach. Bo właśnie portret interesuje mnie najbardziej, jedna linia życia, do której pasują moje miniatury, powieści rzeczki" - mówiła autorka w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Laureat Nagrody Nike został... okradziony

To nie było jednak jedyne wyróżnienie, które zostało przyznane podczas uroczystej gali. Statuetka powędrowała także do Grzegorza Piątka. Jego reportaż zatytułowany "Gdynia obiecana. Miasto, modernizm, modernizacja 1920-1939" otrzymał nagrodę czytelników.

Podczas wydarzenia doszło do pewnej niezręcznej sytuacji. Niewiele bowiem brakowało, by świeżo upieczony laureat nagrody literackiej stracił swój dyplom. Dokument przywłaszczył sobie "facet z białą reklamówką".

Całą sytuację pisarz przedstawił w mediach społecznościowych. Historia dyplomu stała się prawdziwym hitem internetu.

"Pierwszy raz odebrałem go, przy wszystkich, na scenie. Potem, przez cały bankiet ostrożnie trzymałem go w dwóch palcach, ale pod koniec odłożyłem na stół, żeby zrobić zdjęcie" - czytamy na jego facebookowym profilu. Okazało się, że wystarczyła dosłownie chwila nieuwagi, by wyróżnienie znalazło innego właściciela.

"Kiedy po jakiejś minucie się odwróciłem, dyplomu nie było. Nie było też stołu. Pan od kateringu radośnie poinformował mnie, że jakiś pijany facet z białą reklamówką go sobie wziął. Dyplom, nie stół" - czytamy we wpisie. Na tym się jednak nie skończyło.

"Na szczęście facet stał tuż za rogiem, ledwie trzymając się na nogach, więc bez trudu, drugi raz odebrałem dyplom, a on bełkocząc, potoczył się dalej. Wyrywając zdobycz, przypadkiem zabrałem mu kartkę z autografem "Dla Częstochowy. Zyta Rudzka". Nie wiem, czy to on wziął ten autograf dla ukochanego miasta, czy po prostu często chowa, więc schował i to" - podsumował z humorem.

Zobacz też:

"Sylwester Marzeń" TVP nie odbędzie się w Zakopanem? Kolejne problemy Telewizji Polskiej 

Maciej Dowbor wziął udział w Marszu Miliona Serc. Jarosław Jakimowicz nie pozostawił tego bez komentarza 

Burza po występach Majki Jeżowskiej. To zarzucają jej fani. Managerka artystki dementuje

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy