W "Tańcu z gwiazdami" Frycz pojawiła się w zaskakującym towarzystwie. Pojednanie po latach
W minioną niedzielę Olga Frycz (38 l.) zasiadła na widowni "Tańca z gwiazdami" w towarzystwie taty, Jana Frycza (70 l.), co mogło wydać się zaskakujące, biorąc pod uwagę ich trudną przeszłość. Aktorka długo nie mogła wybaczyć ojcu tego, że porzucił rodzinę, na szczęście wygląda na to, że czas zaleczył rany.
Półfinałowy odcinek 16. edycji "Tańca z gwiazdami" dostarczył wyjątkowych emocji. Zresztą tak, jak cała edycja, o której sami jurorzy mówią, że zaskakuje wyśrubowanym poziomem.
W minioną niedzielę na oczach zgromadzonych na widowni i przed telewizorami widzów rozegrała się pasjonująca walka między czterema świetnie tańczącymi i cieszącymi się sympatią publiczności parami o awans do finału. Ostatecznie znaleźli się w nim: Filip Gurłacz i Agnieszka Kaczorowska, Maria Jeleniewska i Jacek Jeschke oraz Adrianna Borek i Albert Kosiński.
Ich taneczne zmagania obserwowała między innymi Olga Frycz, której towarzyszył wyjątkowy dla niej mężczyzna. To, że aktorka pojawiła się na widowni 16. edycji "Tańca z gwiazdami" nie było niczym zaskakującym. Trudno się dziwić, że przyszła kibicować narzeczonemu, zdobywcy Pucharu Świata par zawodowych federacji IDSA Albertowi Kosińskiemu, który walczy o Kryształową Kulę w parze z Adrianną Borek. Jednak ogromne emocje wywołał fakt, że aktorce towarzyszył tata, wybitny aktor, Jan Frycz.
Ich pojawienie się razem zostało jednoznacznie odebrane jako zakończenie trwającego latami konfliktu.
Cieniem na relacjach córki z ojcem położyła się podjęta przez niego dawno temu decyzja o porzuceniu rodziny. Olga Frycz długo miała żal do taty o to, że kiedy była dzieckiem, opuścił ją i trójkę jej rodzeństwa, a po rozwodzie z ich matką nie utrzymywał z nimi zbyt ożywionych kontaktów. Na dodatek posądzała tatę o to, że kiedy postanowiła zostać aktorką, rzucał jej kłody pod nogi.
Jej zdaniem, dowodził tego fakt, że gdy w 2000 roku, po zdanej maturze, ubiegała się o miejsce na studiach aktorskich, została odesłana z kwitkiem, chociaż miała już na koncie kilka ról. Kilka lat później aktorka wyznała w tygodniku "Świat i Ludzie":
"Wiem, że coś komuś szepnął i za pierwszym razem nie dostałam się do szkoły teatralnej, o której marzyłam od najmłodszych lat".
Podejrzewała też ojca o wykorzystywanie swoich wpływów w branży do utrudnienia jej startu w zawodzie. Krążyły wtedy pogłoski, jakoby Jan Frycz, gdy otrzymał propozycję zagrania w filmie "Sanktuarium", do którego zaangażowano także jego córkę, postawił producentom ultimatum. Olga Frycz uwierzyła wtedy, że straciła rolę przez tatę.
Z czasem jednak Jan i Olga okazali się bardziej podobni do siebie niż chcieliby to przyznać. Po tym, gdy zakochany w aktorce reżyser Jacek Borcuch zdecydował się porzucić żonę, Ilonę Ostrowską i córkę, nie obyło się bez niewygodnych pytań, czy Olga czasem nie powtarza błędów własnego ojca.
Dopiero narodziny pierwszej córki Olgi Frycz przełamało impas z jej relacjach z tatą. Jak wtedy donosiły tabloidy, Jan Frycz był jednym z pierwszych, którzy odwiedzili Olgę na oddziale położniczym.
Jednak do tej pory rodzinne zdjęcia Fryczów uchodziły za rzadkość. Od października zeszłego roku, gdy pozowali razem na premierze filmu "Wrooklyn ZOO", nie pokazywali się razem, więc trudno się dziwić, że ich pojawienie się na widowni "Tańca z gwiazdami" wywołało poruszenie.
Zobacz też:
Frycz nie gryzła się w język, gdy padło pytanie o wydatki. Bez ogródek o wypłacie od partnera
Kosiński przerwał milczenie na temat małżeństwa z Frycz. Jest inaczej niż wszyscy myśleli
Wytańczyli sobie tę miłość. Olga Frycz i Albert Kosiński o swoim związku