Nieprzespane noce i niekończące się rozmowy z ukochanym Piotrem Grabowskim. W takiej atmosferze mijały ostatnie tygodnie Anny Dereszowskiej. Aktorka była wyczerpana, bo wciąż nie potrafiła podjąć ważnej decyzji. Jak wiele innych młodych mam, stanęła przed dylematem: rodzina czy kariera?
Oddać swoją córeczkę do przedszkola czy może zajmować się małą i odłożyć realizowanie zawodowych planów? Z jednej strony chciała wywiązywać się ze swoich matczynych obowiązków jak najlepiej, bo zależy jej na tym, by Lena miała z dzieciństwa tylko dobre wspomnienia. Z drugiej jednak chciała się spełniać jako aktorka. Bo przecież teraz ma swój czas, który powinna jak najlepiej wykorzystać.
"W tym zawodzie dzisiaj pracujesz i masz mnóstwo propozycji, a jutro... możesz siedzieć i z tęsknotą spoglądać na milczący telefon" - mówi Dereszowska, która przed podjęciem ostatecznej decyzji odwiedziła tatę. To on, po śmierci mamy, wychowywał ją samotnie. Był dla niej ojcem i matką. Wysłuchała jego rad i tym razem.
Po powrocie do stolicy razem z partnerem Piotrem zapisała córkę do przedszkola. Kiedy swoją pociechę prowadziła tam pierwszy raz, miała łzy w oczach.
"Dla Ani był to bardzo trudny moment. Bała się o Lenkę, nie wiedziała, jak sobie poradzi i czy będzie jej tam dobrze. Miała wyrzuty sumienia, że zbyt egoistycznie podeszła do sprawy" - opowiada tygodnikowi "Świat&Ludzie" jej przyjaciółka.
Szczęśliwie okazało się, że dziewczynka jest zachwycona. "Jestem bardzo zaskoczona. Lena bardzo chętnie wstaje rano. Jest towarzyska, otwarta i pogodna. Zdumiona jest, kiedy po nią przychodzimy. Zdała swój pierwszy egzamin" - mówi Dereszowska. Mała dobrze zaaklimatyzowała się w grupie, a pani Annie spadł kamień z serca. Wrócił też doskonały nastrój, bo z czystym sumieniem może pracować i zarabiać.
KP
(nr 38)
