Reklama
Reklama

"To wtedy umarła na raka moja mama"

Joanna Koroniewska przygodę z serialem "M jak miłość" rozpoczęła zaraz po śmierci swojej ukochanej mamy. Jak mówi, rola w tasiemcu uchroniła ją przed upadkiem i załamaniem.

Wychowywała się bez ojca i rodzeństwa. Nie miała nikogo, kto w tych trudnych chwilach mógłby o nią zawalczyć, "poutrzymywać"...

"Gdybym wtedy parę lat czekała na rolę, załamałabym się na pewno" - zapewnia w wywiadzie dla "Gali". Wielu jej kolegów z łódzkiej "Filmówki", podczas studiów bardzo ambitnych i bezkompromisowych, dziś albo w ogóle nie gra, albo - jak jedna z koleżanek - psychicznie sobie z tym nie radzi.

Nie żałuje podjętej przed laty decyzji. Pracuje w zawodzie i ma z czego utrzymać rodzinę, a czasy, kiedy aktor serialowy był aktorem niższej kategorii, prostytutką, dawno minęły.

Dzisiaj wszyscy grają w serialach - uważa. Począwszy od aktorów teatru Warlikowskiego, poprzez Teatr Narodowy, kończąc na profesorach szkół artystycznych.

Reklama

"Skończmy z tym szufladkowaniem. W tym kraju nie ma tylu propozycji, żeby aktor mógł sobie wybierać" - grzmi Koroniewska.

Joasia uważa, że ci, którzy "tkwią w teatrze", robią to z heroizmu. Ona zawsze się wtedy uśmiecha i mówi: "Pewnie nie otrzymali wystarczająco intratnej propozycji telewizyjnej".

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Koroniewska | "M jak miłość"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy