Gwiazdor "Klanu" poskarżył się publicznie, że jego teściowa Barbara Gotowiecka na automatycznej sekretarce nagrała dla swoich wnuków wiadomość, która bardzo je wystraszyła.
- Dzwoni do nich i opowiada im, że chodzi na cmentarz i rozmawia z ich mamusią. Mówi im, że mama się na nich gniewa, że do niej nie przychodzą - sprecyzował aktor w rozmowie z "Twoim Imperium". - Codziennie wykonuję ogromną pracę, żeby chciały wstać z łóżka i normalnie żyć, a ta kobieta robi wszystko, żeby to zburzyć.
Barbara Gotowiecka jest zdumiona takim zarzutem.
- Powiedziałam do słuchawki: "Część, mówi babcia, byłam u waszej mamy na cmentarzu, zapaliłam świeczkę, pomodliłam się". Tyle. Nie rozmawiałam z Magdą, bo ja nie umiem rozmawiać z duchami. Jestem naprawdę zmęczona wymysłami mojego zięcia - dodała. - Ja mam 70 lat i przez niego muszę biegać po sądach.
Przypomnijmy, że w toku jest proces o ustalenie kontaktów z dziećmi, wytoczony aktorowi przez teściową i siostrę zmarłej. Do czasu jego zakończenia babcia, na mocy decyzji sądu, ma prawo kontaktować się z dziećmi telefonicznie. Mimo to Jacek Borkowski doniósł na policję, że... kobieta nagrała się na sekretarce, przedstawiając swoją wersję jej słów.
- Nie miałem innego wyjścia - powiedział tygodnikowi. - Ona walczy zemną w sądzie o kontakty z dziećmi, a o wychowywaniu nie ma pojęcia.
Barbara Gotowiecka nie rozumie zięcia.
- Nie przepadaliśmy za sobą, ale ja nie dawałam mu tego odczuć, a on mnie - mówi. - Potrafił przyjechać do mnie z kwiatami na Dzień Kobiet. Ale Magda go pilnowała, co kazała, to robił. Była jak sprężynka - gdy jej zabrakło, zegarek się zepsuł.










