Aktorka od samego początku była dużym wsparciem dla Małgorzaty Kożuchowskiej. Sama zresztą doświadczyła tego, co przez lata przeżywała jej młodsza koleżanka.
- Wiem, że Małgosia tak bardzo chciała mieć dziecko, ale nie było jej to długo dane. Rozmawiałyśmy o tym wielokrotnie. W końcu jestem najlepszym przykładem tego, że nigdy nie wolno zwątpić - opowiada "Na Żywo" Teresa Lipowska.
Dodaje, że sama również miała problemy z zajściem w ciążę. W końcu jednak udało się zostać matką!
- Z moim mężem Tomaszem staraliśmy się o maleństwo ponad 10 lat. Odwiedzałam domy dziecka, byłam już zdecydowana na adopcję i wtedy zdarzył się cud, zaszłam w ciążę i urodził się Marcin. Miałam wtedy 36 lat.
Co więcej, jej syn po kilku latach małżeństwa podjął decyzję o adopcji najpierw chłopczyka, a po trzech latach dziewczynki. Aktorka nie kryje, że jest bardzo dumna z Marcina i jego żony, tym bardziej że teraz nie widzi świata poza swoimi wnukami!
- Cieszę się, że uczynili mnie babcią. Kocham mojego wnuczka Szymonka (10) i Ewunię (6) ponad życie. Bo przecież wszystkie dzieci są nasze - śmieje się, podkreślając, że przez lata modliła się o to, by Kożuchowska w końcu została matką.
Gdy się udało, Małgorzata właśnie jej, jako pierwszej, zdradziła imię "następcy tronu".
- Wracam z Janem Franciszkiem do domu - usłyszałam w słuchawce. To była dla mnie wielka radość. Małgosia jest mi bardzo bliską osobą. Podziwiam ją za jej profesjonalizm w pracy, talent, ale przede wszystkim za to, jakim jest człowiekiem: etycznym, uczciwym, serdecznym - wyznaje pani Teresa. I już nie może się doczekać, kiedy zobaczy Jana Franciszka.











