Aktor przyjechał do Skolimowa z ośrodka rehabilitacyjnego pod Warszawą, w którym jeszcze niedawno przebywał. Początkowo chwalił sobie tamto miejsce, ale zaczęła "doskwierać" mu... popularność. Wiele osób chciało z nim porozmawiać, zrobić sobie zdjęcie.
- Uciekałem tam od ludzi. Samotność mi służyła - mówi "Życiu na Gorąco" Tadeusz Pluciński.
W Skolimowie, gdzie mieszka wiele znanych osób, jest mu łatwiej. Zapytany, czy już tu zostanie, odpowiada: - Wciąż myślę, że to jest to miejsce. Jestem tu od początku grudnia. Jest sympatycznie, przyjemnie. Mam tu wszystko - dodaje.
Pan Tadeusz jeszcze nie wie, gdzie spędzi najbliższe święta Bożego Narodzenia, ale wie, z kim. - Na pewno z Jolą. Przywiezie mi jeszcze kilka rzeczy - śmieje się, mając na myśli swoją byłą żonę Jolantę Wołłejko...
- Bez niej nie dałbym rady. Jola wytrwale zniosła wszystko, rozwiedliśmy się prawie 40 lat temu, a ona wciąż jest moim największym przyjacielem i vice versa. Ja zrobię dla niej wszystko.
Aktorka Jolanta Wołłejko była czwartą żoną Tadeusza Plucińskiego. Kiedy poznali się, ona miała 23 lata, on 39. Doczekali się synów Piotra i Pawła. Niestety, małżeństwo rozpadło się, ponieważ aktor wciąż oglądał się za innymi kobietami. Po latach żałował, ale było już za późno.
W 2016 roku, tuż przed 90. urodzinami, przewrócił się na ulicy i złamał nogę w kolanie. Po operacji rehabilitował się w dwóch ośrodkach. Pani Jola wciąż przy nim była, odwiedzała go regularnie, jeździła z nim do lekarzy. Wspólnie świętowali jego 90. i 91. urodziny, a także święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc. Kolejne też spędzą razem w podwarszawskim Skolimowie.
