Nie tak wyobrażała sobie ostatnie tygodnie przed porodem. Małgorzata Rozenek-Majdan miała nadzieję, że razem ze swoim mężem, Radosławem Majdanem, będzie teraz odwiedzać sklepy z ubrankami i akcesoriami dla niemowląt.
Tymczasem ze względu na rosnącą liczbę zachorowań na koronawirusa, spędza czas w nadmorskiej willi z dala od ludzi. Jednak jest jeszcze coś, co wyjątkowo zasmuciło parę.
Oboje marzyli o tym, by przyszły tata był obecny przy narodzinach swojego pierworodnego, ale obowiązujący zakaz porodów rodzinnych uniemożliwia im zrealizowanie tego planu.
"Mam termin wyznaczony na początek czerwca. Cały czas żywimy nadzieję, że uda się jakoś ustabilizować sytuację w Polsce, by można było być razem w tym dniu. Jednak przygotowujemy się powoli do ewentualności, że zostaniemy rozdzieleni" - przyznaje ze smutkiem Małgorzata, choć dobrze rozumie, że przepisy mają chronić ją i dziecko przed ewentualnym zakażeniem COVID-19.
Czytaj więcej na kolejnej stronie:
Radosław, który już od dawna marzył, by przeciąć pępowinę pierworodnemu oraz nakręcić pamiątkowy filmik z chwili narodzin, także jest wyjątkowo rozczarowany. Porodu rodzinnego poza szpitalem para nawet nie rozważa.
"Chyba umarłabym ze strachu, gdyby to miało się odbyć w domu" - stwierdziła ostatnio Rozenek-Majdan.
Na razie małżonkowie cieszą się ostatnimi dniami pobytu nad morzem i powoli szykują się do powrotu do Warszawy. Zbliża się bowiem termin badań kontrolnych, jakim musi się poddać Małgosia.
Gwiazda ma nadzieję, że ich wyniki będą pomyślne, a w czerwcu urodzi zdrowego chłopca. Najchętniej tak, jak chciała, w obecności swojego ukochanego męża.
***Zobacz więcej materiałów wideo:
