Aktorka ostatnio nie miała dobrej passy. Ciągnący się od ponad roku sądowy proces między nią a Janem Englertem, dyrektorem Teatru Narodowego, co prawda dobiegł końca, ale kosztował ją wiele nerwów i zdrowia. Gwiazda ostatecznie straciła pracę w Teatrze Narodowym, co w emocjonalny sposób skomentowała: "Przegrana bitwa, ale nie wojna".
Rozgoryczona, wyraźnie dała do zrozumienia, że nie zamierza godzić się z wyrokiem. I być może walczyłaby dalej, gdyby nie słowa Jana Englerta, który, z właściwą sobie klasą i dystansem, zapewniał po ostatniej rozprawie:
"Nie ja wygrałem. Nie ma przegranych, prawo wygrało. Jestem w stosunku do pani Szapołowskiej nadal kolegą. To nie jest tak, że od dziś będę udawał, że jej nie znam. To nie jest żadna frajda prywatna, to jest frajda dyrektora teatru. A to są dwie różne rzeczy".
Te słowa na tyle skutecznie ostudziły emocje aktorki, że oznajmiła ona przyjaciołom, że nie będzie składała apelacji od wyroku sądu. Zamiast dalej brnąć w procesy, marnować pieniądze i czas na spotkania z adwokatami, tuż po zakończonym procesie dała się porwać ukochanemu na romantyczną wycieczkę do Wenecji!
Szapołowska wprawdzie straciła etat w teatrze, ale ma u boku mężczyznę, który nie tylko potrafi zadbać o dom, ale też o dobre samopoczucie kobiety, którą kocha. Wolne wieczory natomiast aktorka poświęci na pisanie... autobiografii. Praca nad książką jest na tyle zaawansowana, że ukaże się prawdopodobnie na wiosnę.
Czytaj więcej

MP
41/2012








