Aktorka wydała właśnie płytę z piosenkami "białego anioła". W weekend zadebiutowała na 50. Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, śpiewając utwór "Człowieczy los" w koncercie Superjedynek.
Niestety, zaliczyła poważną wpadkę - zjadł ją stres, była pod dźwiękiem, do tego emisja jej głosu pozostawiała wiele do życzenia.
Na krytykę nie trzeba było długo czekać. Pierwsza do oceny poderwała się naturalnie Karolina Korwin-Piotrowska, pisząc, że Moro wzięła się za rzeczy, których nie umie. Do tego za bardzo zżyła się z rolą i uwierzyła w medialno-kuszące bajki.
Joasię zganił również kompozytor Zbigniew Preisner, podkreślając, że aktorka nie ma talentu wokalnego i ktoś, pozwalając jej wystąpić, zrobił krzywdę jemu, jej i słuchaczom.
"Ja się trochę znam na tym zawodzie. Ta pani po prostu nigdy nie powinna śpiewać. I błagam, jest pani świetną aktorką, ale niech pani nigdy więcej już nie śpiewa!" - zaapelował.
Jako ostatnia głos zabrała Elżbieta Zapendowska, która "performance" (?) Joasi oceniła jako "bardzo słabiutki".
"Widziałam niefortunny występ Joanny Moro i nie ma tu mowy o złym odsłuchu czy innych problemach technicznych. Ta pani nie powinna po prostu śpiewać, bo nie potrafi" - komentuje na łamach "Faktu".
A jeszcze kilka tygodni temu 28-latka była największą nadzieją polskiego kina, serialu i show-biznesu. Mamy nadzieję, że Opole potraktuje jak nauczkę i nigdy więcej nie chwyci za mikrofon.
Jak widać, do pokornej i skromnej German bardzo jej daleko...











