Reklama
Reklama

Socha: Jadłam mało, praktycznie wcale

- Usłyszałam od reżysera, że jestem za potężna. Tak sobie wzięłam to do serca, że w półtora miesiąca schudłam 10 kilogramów - wspomina Małgosia Socha.

Przeszła głodówki i efekt jo-jo. Dziś się nie katuje i odżywia z głową. Przyznaje jednak, że dieta, którą wtedy zastosowała, była głupia.

- Zrezygnowałam ze wszystkich węglowodanów, a właściwie to ze wszystkiego. Jadłam bardzo mało, praktycznie prawie wcale. Głód zapijałam kawą latte. Owszem, udało się, bo nagle stałam się rozmiarem 34. Ale oczywiście zaraz potem to się odbiło na moim zdrowiu. Byłam bardzo słaba, wypadały mi włosy, łamały się paznokcie. Później sama się w tym wszystkim jakoś zatraciłam. Absolutnie nie polecam sposobu, w jaki wtedy schudłam - przestrzega aktorka. Na efekt jo-jo nie musiała długo czekać.

Reklama

- Na szczęście wystarczyło mi sił i rozumu, by zacząć robić to wszystko z głową. Przede wszystkim zmieniłam nawyki żywieniowe. Poza tym byłam pod opieką trenera, który ułożył mi ćwiczenia. Równocześnie dbałam o to, żeby nie chodzić głodna i pić dużo wody. Efekt utrzymuje się cały czas - zdradza Socha.

Aktorka uważa, że ograniczając swoją dietę, nie można się unieszczęśliwiać. Jej zdaniem najgorsze jest popadanie w skrajności.

- Ja już wiem, czego nie mogę jeść i to wykluczyłam. To są węglowodany. Pieczywo, ziemniaki, makarony, ryż jem tylko od święta. Za to gotowanego białego mięsa, ryb, warzyw i sałatek sobie nie odmawiam.

Jak sama przyznaje, jest łasuchem i niekiedy pozwala sobie na coś słodkiego. - Czasem, gdy w pobliżu znajdzie się makowiec z ulubionej cukierni, nie katuję się i odpuszczam sobie. Potem najwyżej solidniej ćwiczę na siłowni. Lubię i śledzie, i sernik. Ale pogodziłam się już z tym, że nie mogę jeść wszystkiego. Przynajmniej nie na co dzień - puentuje.

(nr 8)

Takie jest życie!
Dowiedz się więcej na temat: Małgorzata Socha
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama