Magdalena Tul była reprezentantką Polski na Eurowizji w 2011 roku w Düsseldorfie. Gwiazda programu "Jaka to melodia?" zaprezentowała na scenie utwór "Jestem".
Mimo że nie dotarła do finału, to nie poddała i szlifowała swój warsztat wokalny w Stanach Zjednoczonych. Wydała też autorskie piosenki i teledyski. Wkrótce zainteresowały się nią zagraniczne media.
Magdalena Tul opowiada, jak potraktowali ją organizatorzy Eurowizji
Magdalena Tul w rozmowie z "Super Expressem" odniosła się do tegorocznej Eurowizji, oceniając repertuar Krystiana Ochmana. Okazuje się, że to jest to pierwsza propozycja od lat, która mocno zarezonowała z nią artystycznie!
Piosenkę "River" określiła wręcz "kawałkiem sztuki".
Bardzo podoba mi się Ochman, oczywiście jako wokalista. Jest świetny technicznie, a jego propozycja "River", mimo tego, że nie jest typowym hitem, który od razu wpada w ucho, jest piosenką troszkę trudniejszą, jednocześnie jest polem, które daje Krystianowi bardzo dużo przestrzeni na wokal oraz emocje. I te emocje będą odgrywały kluczową rolę w jego występie. Ale przecież o to w muzyce chodzi, żeby słuchacza poruszyć
Po latach wyszły też na jaw przykre kulisy konkursu. Jak potraktowali ją wówczas organizatorzy?
Chyba najbardziej zaskoczyły mnie moje wizualizacje, kiedy zobaczyłam je na scenie podczas prób w Düsseldorfie. Zamiast tańczących, damskich sylwetek, pojawiły się białe kule. Zaskoczona byłam również bardzo krótką próbą, z której główna, dźwiękowa część, nie odbyła się na scenie, tylko w osobnym, studyjnym pokoju
Od tamtego czasu jednak wiele się zmieniło. Teraz artystom wolno już m.in. wspomagać się nagranymi chórkami. Poziom wizualny wydarzenia również znacznie zyskał na jakości.
Największym zaskoczeniem dla piosenkarki był jednak... specjalny cennik, z którego uczestnicy mogli wybrać sobie "efekty specjalne" uświetniające koncert, takie jak światła, dekoracje, a nawet (najdroższy z nich!) wiatr we włosach. Wszystko miało wtedy swoją cenę.
W końcu, jak jednak postanowiono, że będzie on za darmo, to chciałam dopilnować, aby na pewno efektownie się prezentował, bo na pierwszych dwóch próbach był bardzo słaby i powtarzałam organizatorom, że chciałabym więcej wiatru. Jak włączyli go tak naprawdę dopiero na występie, myślałam, że się nim uduszę!
Magdalena finalnie zaoszczędziła na tym ostatnim, przeznaczając środki finansowe na wybuchającą parę wodną, pojawiającą się podczas występu za jej plecami.
Artystka po eliminacjach żaliła się na Instagramie, że pomimo fantastycznej energii, w odsłuchu słyszała skandowanie publiczności, przez co myliła tonacje i nie była zadowolona z wykonania.
Zobacz też:
Eurowizja 2022: Artur Orzech demaskuje Sierockiego. "Martin to gitara!"












