Sławomir Jastrzębowski został zatrzymany w 2018 roku. Z badania alkomatem wyszło, że mężczyzna miał we krwi między 1 a 2,34 promila alkoholu.
W przypadku pana Jastrzębowskiego tendencja była malejąca - był w fazie pozbywania się alkoholu z organizmu, co świadczy o tym, że ten alkohol został spożyty wcześniej, a nie stosunkowo niedawno.
Sławomir Jastrzębowski odwołuje się od wyroku
Sprawa trafiła do sądu i w tym roku Jastrzębowski usłyszał wyrok. Dostał czteroletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych, 6 tys. zł grzywny i nakaz wpłaty 5 tys. zł dla Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
Jak podaje portal o2.pl Jastrzębowski odwołał się od wyroku i skierował ponownie akta sprawy do warszawskiego sądu.
Były szef "Superexpress" jest przekonany, że prokuratura posługuje się sfałszowanymi wynikami badania alkometrem.
Zatrzymano mnie w pokoju hotelowym o godz. 22:15. Natomiast wyniki z alkometru mające świadczyć przeciw mnie są z godz. 21:42. Jest to w protokole z badania ręcznie napisanym przez policjanta - twierdzi. - Czyli według policji podróżowałem w czasie, cofnąłem się o pół godziny? To niemożliwe. To znaczy, że to są czyjeś wyniki, nie wiem czyje, ale nie mogą być moje. Nie ma badania krwi, więc nie ma próbki DNA i nie wiadomo, kto dmuchał w alkometr. Ja nie mogłem dmuchać o godz. 21:42, skoro zatrzymano mnie o 22:15
To jednak nie koniec. Prawnik Jastrzębowskiego złożył w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez policjantów. Postępowanie na ten moment zostało umorzone.
Zobacz też:
Basia Kurdej-Szatan dostanie program? "Wyssane z palca" (TYLKO U NAS)
Barbarze Kurdej-Szatan puściły nerwy! Była oburzona pytaniami dziennikarza!
Tak żyły dziewczyny Hugh Hefnera! Holly Madison przerywa milczenie








