Reklama
Reklama

Siostra Wojciecha Młynarskiego przerywa milczenie!

Skomplikowana relacja Barbary Młynarskiej-Ahrens i Wojciecha Młynarskiego (+75 l.) nie zmieniła się aż do śmierci kompozytora...

"Jaki jest rym do „Siostro”, żeby nie świadczył zbyt ostro, tylko wtórował miękko. Ludzi przy Tobie garstka, za nich – siostro szwajcarska, dziękuję Ci Basieńko" – zadedykował jej czterowiersz Wojciech Młynarski.

Przez lata cierpiał na chorobę psychiczną. Zniszczyła jego relacje z żonami, z dziećmi. Ale do siostry dzwonił często, mógł na nią liczyć. 

Z młodszą o półtora roku Barbarą Młynarską-Ahrens był zżyty jak z nikim innym.

"Łączyło nas półsieroctwo i odpowiedzialność za siebie" – wyznała po śmierci brata w 2017 roku.

Reklama

Ich ojciec, Marian, zmarł na gruźlicę w czasie wojny. Basia miała wtedy roczek. Nocą słyszeli z Wojtkiem płacz matki. Byli przerażeni, nie wiedzieli, co z nimi będzie. Na odsiecz ruszyła babcia Cecylia Zdziechowska.

Zabrała rodzinę do Komorowa pod Warszawą, gdzie spędzili następnych 15 lat. Wychowywała wnuki, gdy ich mama była w pracy. 

Chłopiec był psotny, trudno podporządkowywał się regułom. Cecylia krzyczała, gdy nie chciał pielić alejek. Bardzo to przeżywał.

"Wojtek był nadwrażliwy, potrafił rzewnie płakać" – wspomina Barbara.

Podkreśla, że mama robiła wszystko, by zrekompensować im brak taty. Nigdy nie związała się z żadnym mężczyzną. Domowym autorytetem był dziadek Tadeusz. Pierwszy zorientował się, że wnuk ma dryg do pisania, wymyślali razem wierszyki. Z wczesnych utworów Wojtka powstał w kajeciku cały tomik. 

Zniknął, ale okazało się, że kochająca siostra większość z nich zapamiętała. Nastolatek pisał miłosne strofki dla sympatii. Wstydził się ich, ale Basia uważała, że są piękne. 

Ona też po cichu przelewała myśli na papier. Pokazywała próbki bratu – krytykował.

Dopiero po latach zrozumiała, że nie były złe, tylko Wojtek musiał być najważniejszy, w centrum. 

"Miał wieczny niedosyt miłości. Nawet do mamy miał pretensje, że kocha bardziej mnie niż jego" – opowiada. 

Gdy Barbara zachorowała na gruźlicę kości, trafiła na rok do sanatorium. Czuła, że Wojciech jest szczęśliwy, bo ma mamę tylko dla siebie. Podobni fizycznie, oboje utalentowani artystycznie. Ona została aktorką piszącą scenariusze, on gwiazdą estrady. Przez cały czas starała się mu dorównać. 

Nie czuła się dobrze w jego cieniu. W latach 70. wyjechała za granicę – tam nikt nie postrzegał jej przez pryzmat sławnego brata. Zamieszkała w Reinach, w Szwajcarii. Wojciech zawsze uciekał pod jej skrzydła, gdy jego choroba się nasilała.

Choć nie rozumiała Wojciecha, za każdym razem stawała po jego stronie. 

"To była miłość niełatwa, ale wielka" – podkreśla dzisiaj ze smutkiem Barbara.





Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy