Robert Motyka z "Paranienormalnych" wspomina wypadek syna: "Walczyliśmy o niego 8 dni..."
Robert Motyka to jeden z najpopularniejszych kabareciarzy w kraju. Entuzjaści humoru cenią jego występy w słynnej grupie "Paranienormalni", która niezmiennie występują na scenie od 2004 roku. Komik, choć zawodowo zajmuje się rozbawianiem widowni, w życiu prywatnym ostatnio doświadczał bardzo trudnych chwil. Niedawno zmarła jego mama, a później ukochany syn uległ wypadkowi.
Kabareciarz wystąpił niedawno w programie "Po męsku", gdzie wyjawił szczegóły na temat swojej życiowej sytuacji. Jak podkreślał - z mamą łączyła go silna więź i nadal bardzo za nią tęskni.
Wydawało mi się, że moja mama nigdy nie umrze, a się okazało, że po prostu z dnia na dzień jej nie ma i to był dla mnie ogromny wstrząs. Myślę, że nawet teraz mam ten temat nieprzerobiony. To spowodowało, że ja się nagle zatrzymałem w tym ferworze pracy, bo jestem pracoholikiem i zrozumiałem, że nic nie jest wieczne
Robert Motyka jest ojcem dwójki pociech. Jego starszy syn Wiktor jest już dorosły i komik dopiero niedawno zdał sobie sprawę, że powinien był spędzać z nim więcej czasu. Z uwagi na nietypową pracę komik rzadko bywał w domu, przez co nie mógł być na bieżąco ze sprawami dorastającego syna. Robert dziś wie, jak cenna jest relacja z dziećmi, dlatego nie zamierza powtarzać tego błędu w relacji z młodszą córką Hanną.
Jak urodził się mój syn, to ja w zasadzie byłem takim młodym chłopakiem, który miał 25 lat, właśnie wszedł w środowisko radiowe, byłem dj'em, chciałem bardzo jak najszybciej się wszystkiego nauczyć i robić w najlepszej rozgłośni w kraju (...) To było fantastyczne przeżycie, byłem też przy porodzie, widziałem jak on przychodził na świat, ale sam jeszcze byłem dzieciakiem
Rok temu Wiktor przeżył dramatyczny wypadek, a lekarze walczyli o jego życie ponad tydzień. Dziś chłopak ma się już o wiele lepiej, jednak na początku nic nie wskazywało na szczęśliwy finał.
Bardzo tragiczny, na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Na początku wyglądało to bardzo źle, więc tak naprawdę walczyliśmy o jego życie przez osiem dni. Kiedy się wybudził ze śpiączki, okazało się, że jednak przeżyje, to to był dla mnie i dla mojej żony ogromny wstrząs, który spowodował, że kompletnie inaczej patrzę na świat, na siebie. Od tamtej pory, bo to wydarzyło się rok temu, kocham wszystkich, lubię ich przytulać
Zobacz też:
Korwin o Siekluckiej: "Idiotka, nie myśli. Dialogi na poziomie 5 klasy"
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!
Tak dziś wygląda pierwsza żona Majdana. "Znaliśmy się jeszcze z liceum"











