Reklama
Reklama

Robert Janson: Gdy dotarło do niego, co się stało, jego życie stało się ruiną

Po wypadku kilka lat dochodził do siebie. W powrocie do zdrowia pomogła mu modlitwa do Papieża.

Jako chłopiec tęsknił za mamą, która zmarła, gdy miał pięć lat. Jego ojciec szybko założył nową rodzinę, a on skupił się sporcie. Wolał grać w piłkę niż uczyć się gry na pianinie. Jednak to muzyka okazała się jego przeznaczeniem. - A od przeznaczenia się nie ucieknie - mówi Robert Janson (51 l.), twórca zespołu Varius Manx. Nie uniknął też wypadku samochodowego, choć jakiś głos mówił mu, by tego dnia nie wybierał się w drogę.

Wydawało się, że jego kariery nie zatrzyma nic. Varius Manx cztery razy zmieniał wokalistki, ale stale pozostawał na szczycie list przebojów. Muzyka była dla Roberta wszystkim. Współpracownicy narzekali na jego trudny charakter i wysokie wymagania. To z tego powodu miały odchodzić piosenkarki: Anita Lipnicka, Kasia Stankiewicz. - Miałem jasno postawiony cel, do którego dążyłem. Skupiałem się tylko na pracy - wspomina.

Reklama

Priorytety zmieniły się, kiedy w jego życiu pojawiła się Beata. Z żoną są razem prawie osiemaście lat. Miłość, a także narodziny córeczki Emmy (15 l.) bardzo zmieniły muzyka. - Odtajałem - przyznaje. - Odkąd mam rodzinę, ona jest dla mnie najważniejsza - podkreśla. Dzięki temu kompozytor uniknął licznych pokus, jakie oferuje show-biznes. Jednak jego życie naprawdę zmieniło się po wypadku.

Była deszczowa niedziela 2006 roku, kiedy Robert siadał za kierownicą. Wracali z koncertu. Nie dostosował prędkości do warunków. Auto, którym wiózł wokalistkę Monikę Kuszyńską i dwóch innych członków zespołu, rozbiło się. - Kiedy zobaczyliśmy zakrwawionego kierowcę zwisającego bezwładnie przez szybę, byliśmy pewni, że nie żyje - opowiadali policjanci.

Najbardziej ucierpiała Kuszyńska. Janson też walczył o życie. - Lekarze powiedzieli, że zrobili wszystko, co w ich mocy, a teraz pozostaje modlitwa. Swój czas dzieliłam między szpitalną kaplicę a łóżko Roberta - wspomina żona. To było czekanie na cud. I stał się podwójny. Muzyk nie tylko przeżył, ale i wrócił do pełnej sprawności. Kiedy mógł już czytać, przyjaciel rodziny przywiózł mu do szpitala tomik wierszy Karola Wojtyły. Słowa papieża pozwoliły mu wyzdrowieć.

Jednak dużo trudniej było poradzić sobie z poczuciem winy oraz depresją. - Od momentu, jak dotarła do mnie cała prawda, moje życie stało się ruiną. Wciąż mam stan depresyjny. Jako kierowca będę przeżywał to do końca życia - mówił po wypadku. Na nogi stanął cztery lata po nim. Wrócił do pracy i spełnił swoje wielkie marzenie. Napisał muzykę do wierszy Jana Pawła II, które znalazły się na płycie "Miłość mi wszystko wyjaśniła", wydanej z okazji kanonizacji papieża.

- Był osobą genialną. Uważam, że właśnie takiego wzorca jak Jan Paweł II nam dziś brakuje. Był moim wielkim idolem - podkreśla. W trudnych chwilach zwraca się także do innego świętego, którym jest Ojciec Pio. Dedykował mu piosenkę już na swoim pierwszym albumie. - Bardzo szanuję Ojca Pio. Miał w sobie ogromną pokorę i miłość do ludzi - mówi. Dzięki modlitwie Robert zbliżył się do Boga. - Bagaż doświadczeń kształtuje nasze poglądy. Dzisiaj głębiej postrzegam swoją wiarę - kończy.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:



Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Robert Janson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy