Gdy w 2014 roku został prezydentem 100-tysięcznego Słupska, musiał poradzić sobie nie tylko z zadłużonym miastem, ale i niechęcią części mieszkańców. Szybko jednak zyskał ich sympatię. Dziś jest jednym z najpopularniejszych prezydentów Polski, do tego namawianym do startu w wyborach prezydenckich.
Gdy z daleka patrzy na to, co wyprawiają i mówią "gwiazdy z Wiejskiej", jest wstrząśnięty.
"Posłowie są oderwani od rzeczywistości, a tematy, jakimi się zajmują, niewiele mają wspólnego z realnymi problemami mieszkańców kraju. Jako poseł sam takie błędy popełniałem i wchodziłem w dyskusje, które były jałowe" - podkreśla w rozmowie z "Party".
Pytany, czy są w Sejmie politycy, którzy nie podają mu ręki w związku z jego orientacją, wymienia m.in. Krystynę Pawłowicz z Prawa i Sprawiedliwości, która już z daleko krzyczy: "Odejdź, odejdź, nie podchodź". Reszta posłów często sama zabiega o to, by uścisnąć dłoń Biedronia.
Zobacz również:


***
Zobacz więcej materiałów: