Monika Richardson udziela rad Maciejowi Stuhrowi
Monika Richardson nie po raz pierwszy (a i pewnie nie po raz ostatni) wypowiedziała się na temat rodzimych mediów. W końcu ma ku temu święte prawo - nie dość, że w tym środowisku spędziła już ćwierćwiecze, to bacznie się przygląda temu, co się dzieje.
A że ostatnio głośno było o zmianach w "Dzień dobry TVN", Richardson postanowiła wyrazić, co sądzi o roszadach i "wielkich czystkach", do których doszło od momentu, gdy miejsce Edwarda Miszczaka zajęła Lidia Kazen.
Już jakiś czas temu Monika Richardson apelowała do Macieja Stuhra, który dostał angaż w TVN. "Maćku, nie rób tego! Lidia Kazen nie ma w sobie jednej kreatywnej kości. Wpuszcza Cię w format, jak pawiana na wybieg w ZOO, a ludzi, z którymi masz rozmawiać, będzie pokazywać ku uciesze gawiedzi, że takie to chodzi i mówi, ale jednak ma gorzej, niż my" - napisała.
Richardson chwali Miszczak i wbija szpilę Kazen
Teraz Richardson poszła o krok dalej. W rozmowie z Plejadą nie gryzła się w język i zdobyła się na śmiałe - a według niektórych i lekceważące - wyznanie.
"Te błędy, które popełnia [Lidia Kazen - przyp. red], są wytykane nie tylko przeze mnie. I chyba tak powinno być. Powinniśmy być obserwatorami wnikliwym i obserwatorami życia publicznego. Ja akurat na mediach się znam, więc wypowiadam się w sprawach, o których mam pewne pojęcie, po 25 latach pracy w mediach publicznych. Ale to nie jest potępianie w czambuł, to jest jedynie bycie czujnym. Wydaje mi się, że na tym polega demokracja, bez względu na to, jak mało mamy jej dzisiaj w naszym kraju" - powiedziała.
Dalej zachwalała Edwarda Miszczaka i Ninę Terentiew, a nie szczędziła gorzkich słów Kazen. "Ja nie jestem sędzią niczyim. Myślę, że największym błędem, który popełniamy my ludzie mediów, jest brak empatii. Sama jestem winna tej postawy i długo za nią musiałam pokutować. Trzeba trzymać ucho przy gruncie, żeby słyszeć, co w trawie piszczy" - wyznała.
Nina Terentiew i Edward Miszczak w pewnym momencie to ucho trzymali bardzo czujnie przy gruncie. Ale te czasy już się chyba skończyły. Nie mają godnych następców. To przykre, ale taka jest rzeczywistość. Może dzisiaj co innego w telewizji się liczy
Warto wspomnieć, że Monika Richardson wsparła także Annę Wendzikowską, gdy ta w mediach społecznościowych opisała, jak wygląda praca w TVN-ie. Odżyły w niej wspomnienia sytuacji, których doświadczała w stacji TTV, należącej do grupy TVN. Wszystko przez dręczącą szefową, która, eufemistycznie mówiąc, nie traktowała jej najlepiej.
Zrezygnowałam nagle, w połowie ramówki, czym wzbudziłam święte oburzenie dyrekcji. I słusznie, to było nieprofesjonalne. Powód: już nie mogłam dłużej wytrzymać. Teksty typu: "nikt Cię już nie lubi", "rozmieniałaś się na drobne", "twoje małżeństwo sprawiło, że widzowie cię znienawidzili" były na porządku dziennym" -
Zobacz także:










