Jakiś czas temu Jarosław Jakimowicz wydał autobiografię, która wywołała falę nieprzychylnych aktorowi komentarzy. Niektóre fragmenty i opisywane sytuacje, uznano za skandaliczne, m.in. tę o szukaniu kosztowności na cmentarzu żydowskim. Jednak największe oburzenie wzbudziła historia związana z berlińską mafią, która chciała sprzedać Jakimowiczowi 12-letnią dziewczynkę z Tajlandii. Do transakcji nie doszło, ale aktor nie widział nic złego w otrzymanej propozycji. Prezenter TVP wypierał się później opisanych wydarzeń i mówił, że to fikcja.
Jarosław Jakimowicz: podejrzenia uczestnictwa w handlu ludźmi
Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. Jednak nie podjęto żadnych kroków i sprawę uznano za zakończoną. Aktywiści nie poddali się i złożyli zażalenie.
Wcześniej prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania, na tę decyzję złożyliśmy zażalenie, które wczoraj było rozpatrywane
Sąd uznał, że prokuratura nie zrobiła nic, by sprawę zbadać. "Swoją decyzję o odmowie wszczęcia prokurator oparł o tweet Jakimowicza! Jednak internetowy wpis ma znikomą wartość jako dowód" - stwierdził sędzia w ustnym uzasadnieniu decyzji.
I potwierdził, że w swojej książce „Życie jak film” Jarosław Jakimowicz ewidentnie opisuje jak był uczestnikiem procederu handlu ludźmi. U handlarzy „zamówił” dziewczynkę z Tajlandii. Dostarczono mu 12-latkę. Wtedy stwierdził, że „jest mała... trochę... jakby”. Ale zaraz zaczął się zastanawiać "Jak wrócę z nią do domu? Do jakiej szkoły mam ją wysłać?". Ostatecznie zrezygnował z kupienia dziewczynki, ale zapytał natychmiast czy gangster ma „na sprzedaż” starsze. Jakimowicz zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczynkę czeka straszny los – niewolnicy zmuszanej do pracy seksualnej, traktowanej jak przedmiot, pozbawionej jakikolwiek praw. A mimo to nie zareagował, nie zgłosił policji. Wręcz przeciwnie – stał się uczestnikiem zbrodniczego procederu składają „zamówienie” na dziewczynkę.

Sąd wziął pod uwagę fakt, że na okładce książki widnieje zapewnienie, że to szczera i prawdziwa autobiografia. To oznacza, że autor opisuje zdarzenia, które miały miejsce. Jakimowicz odpowiedział, że był to jedynie chwyt marketingowy, by podkręcić sprzedaż. Później jednak wycofał się z tych słów, gdy padły oskarżenia o oszukiwanie czytelników.
Wciąż nie wiadomo, jaka jest prawda, dlatego teraz to sąd zdecyduje o dalszych losach prezentera. Tym razem jest nadzieja na sprawiedliwy wyrok. Poprzednio Jakimowicz nie był nawet przesłuchiwany.
Więcej newsów o gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo, wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym INSTAGRAMIE Pomponik.pl
Paulina i Artur Żmijewscy: Jak jest między nimi naprawdę?
Biegaczka Mary Cain pozywa trenera i firmę Nike. Chce 20 mln dolarów!








