Szybko okazało się, że bilety na spektakle z udziałem gwiazdy mediów społecznościowych wcale nie sprzedają się jak świeże bułeczki, a wręcz sprzedają się znacznie gorzej niż na inne przedstawienia.
To frekwencyjna klapa!
Tomasz Dutkiewicz, dyrektor warszawskiego Teatru Komedia i reżyser spektaklu „Dom lalki. Część 2”, znany jest z tego, że zaprasza do współpracy największe gwiazdy, a przed kasą kierowanej przez niego sceny ustawiają się długie kolejki po bilety. Jak ujawnia w rozmowie z nami, prosząc o zachowanie anonimowości, jedna z pracownic Teatru Komedia:
Tomasz ma nosa do aktorów. Lubi zwłaszcza tych, którzy brylują w social mediach i na czerwonych dywanach. Często zaprasza ich do współpracy i zazwyczaj intuicja go nie myli. Na sztuki z Joanną Koroniewską czy Katarzyną Zielińską ludzie walą drzwiami i okami.
Gdy pod koniec lata ubiegłego roku Tomasz Dutkiewicz postanowił zaangażować Julię Wieniawę (sprawdź!), wydawało mu się, że skoro młodziutka gwiazda ma na Instagramie ponad dwa miliony fanów, to przynajmniej część z nich zechce zobaczyć ją na żywo na scenie. Nie przewidział jednego: że followersi celebrytki to ludzie, którzy... nie chodzą do teatru, a wręcz omijają go szerokim łukiem.
Bilety na Julkę po prostu się nie sprzedają.
Doszło do tego, że kiedy kilka tygodni temu spektakl „Dom lalki. Część 2” został zaproszony na Jeleniogórskie Spotkania Teatralne, Tomasz Dutkiewicz zdecydował się... zastąpić Julię Wieniawę inną aktorką. Jej rolę przejęła Paulina Komenda. Sama poinformowała na tym na Instagramie:
Jestem mega szczęśliwa, że mogłam zagrać ze wspaniałą Agnieszka Warchulską, Marią Pakulnis i Janem Wieczorkowskim. Dziękuję Teatrowi Komedia za tę możliwość i Julii Wieniawie, że podzieliła się ze mną postacią Emmy.
Tymczasem na oficjalnej stronie sceny oraz na plakatach reklamujących „Dom lalki. Część 2” wciąż nie ma informacji, że Julia Wieniawa ma dublerkę, a nazwisko Pauliny Komendy zostało pominięte we wszystkich materiałach reklamowych.
Dyrektor liczy na to, że jednak do fanów Julii w końcu dotrze informacja, że ich ulubienica gra w teatrze.
Do sprawy odniosła się Julia Wieniawa. W rozmowie z nami wyznała, że poprosiła o dublerkę ze względu na natłok obowiązków. Nie była w stanie pogodzić gry w spektaklach z pracą na planie nowego filmu "Nie cudzołóż nie kradnij".
Kompletnie się z tym nie zgadzam! To są jakieś kłamstwa. Wzięłam dublerkę, ponieważ mam za dużo obowiązków, a nie dlatego, że jest słaba frekwencja. Jestem bardzo zaniepokojona informacjami od anonimowego informatora, które rozpowszechniają media
Dramat młodej aktorki
Julia Wieniawa nie kryje, że chciałaby zostać „prawdziwą” aktorką, ale na scenie na razie nie czuje się zbyt pewnie, bo nie ma ani doświadczenia, ani dyplomu. Chciała po maturze zdawać do szkoły teatralnej, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Jak tłumaczyła w rozmowie z magazynem "Party":
Nie zdawałam, bo potrzebowałam czasu, żeby się rozwijać. Na studia zdają ukształtowani i świadomi siebie ludzie. Mnie tej dojrzałości zwyczajnie brakowało.
Rola w „Domu lalki. Część 2” miała pomóc Julii w „kształtowaniu świadomości i dojrzałości”. Nie przyniosła jednak aspirującej do miana aktorki gwieździe Instagrama zbyt dużej satysfakcji. Jak wyjaśnia nasza informatorka:
Świadomość, że nikt nie chce cię oglądać na żywo, nie jest niczym miłym. Dlatego Julka poprosiła o dublerkę, by nie widzieć pustej widowni. Dla ponad dwóch milionów instagramowych fanów, którymi się szczyci, ważniejsze od tego, że gra w teatrze, jest to, w jak skąpym bikini zapozuje do zdjęcia, jakie produkty reklamuje albo w czyim towarzystwie pojawi się na czerwonym dywanie.
Zobacz też: Poruszenie u Lewandowskiej. Jej lokal został zamkniętyGwiazda "Diuny" została najmłodszą ikoną styluKraska: maseczki zostaną z nami na zawsze






***
Więcej newsów o gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo,
wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym INSTAGRAMIE Pomponik.pl








