Już jakiś czas temu przez media przetoczyła się dyskusja na temat sytuacji pierwszych dam w naszym kraju. Przyjęło się bowiem, że żona prezydenta po objęciu przez niego urzędu musi zrezygnować ze swoich dotychczasowych obowiązków zawodowych, by w pełni wspierać swojego męża w reprezentowaniu kraju. Problem polega na tym, że prezydentowa nie dostaje za to ani grosza. Co więcej, nie są za nią opłacane składki ZUS.
Andrzej Duda przyznał w rozmowie z "Super Expressem", że co miesiąc ze swojego wynagrodzenia opłaca żonie składki, by nie straciła szans na świadczenia emerytalne. Po chwilowym poruszeniu w mediach sprawa ucichła. Od tamtej pory nic się jednak w tej kwestii nie zmieniło. Do sprawy postanowił wrócić prezydencki minister Andrzej Dera. Polityk w rozmowie z Onetem stwierdził, że należy jak najszybciej wrócić do pomysłu płacenia pensji żonie prezydenta. "Sytuacja pierwszej damy jest dramatyczna. W każdym normalnym państwie nie powinna mieć taka sytuacja miejsca, że nagle pierwsza dama jest wyłączona z systemu, nie istnieje w sensie prawnym" - alarmuje Dera.
Zgadzacie się?













