Aktor to prawdziwy wulkan energii! Mało kto jednak wie, że ma osobliwą pasję. To jazda na motocyklu. Chociaż widzowie mogli podziwiać jego umiejętności w serialach "Żegnaj, Rockefeller" i "Policjanci", tylko najbliżsi zdawali sobie sprawę, że na dwóch kółkach lubi jeździć także na co dzień.
Kilka lat temu aktor spełnił swoje wielkie marzenie i przemierzył motocyklem całą Europę! Wcześniej starannie przygotował plan podróży. Ze szczegółami opracował trasę eskapady i załatwił noclegi. Nie zapomniał też o atrakcjach turystycznych. Usilnie namawiał żonę Ewę, aby towarzyszyła mu w tej wyprawie. Niestety, był mały problem: pani Ewa nigdy nie przepadała za jazdą na motocyklu...
- Ostatecznie zapadła decyzja, że wyruszy w pojedynkę - tłumaczył wtedy przyjaciel aktora. Jak nietrudno się domyślić, pani Ewa nie była zachwycona samotną wyprawą męża. Podczas jego nieobecności nieustannie się zamartwiała. Po powrocie z podróży aktor obiecał żonie, że sprzeda motocykl. Ale nie tak łatwo przyszło mu rozstać się z ukochaną zabawką. Do decyzji dojrzewał aż 4 lata!
Wreszcie doszedł do wniosku, że nie będzie już dłużej denerwował żony i sprawiał jej przykrości. Tego lata oboje postanowili, że będą razem jeździć na rowerowe wycieczki. Wiele lat temu odkrył Mazury, a w szczególności Krzyże nad jeziorem Nidzkim. Tam kupił kawałek ziemi i postawił niewielki wakacyjny domek. Jeździł tam z córkami i żoną w wakacje, ale kiedy córki dorosły, wyjeżdżały tam ze znajomymi.
Aktor przez dobrych kilka lat nie był w Krzyżach. Teraz planuje tam wrócić, choć wie, że to już nie te same Krzyże co kiedyś.
- Piotr lubi takie miejsca, gdzie może w spokoju poczytać, posiedzieć i posłuchać śpiewu ptaków. A kiedy się już tym nacieszy, zabiera się za pielęgnowanie swojego samochodu. To również bardzo go odpręża - słyszymy. Czyste auto to zresztą dla Piotra Fronczewskiego sprawa honorowa. Zawsze musi wyglądać, jakby dopiero wyjechało z salonu. Aktor uważa, że prawdziwy mężczyzna musi mieć dwie rzeczy czyste: buty i właśnie samochód. A jeśli nie jest w stanie temu sprostać, to lepiej niech chodzi boso!
Jego słabość do motoryzacji sięga młodości. W czasach słynnego Franka Kimono, kiedy cała Polska musiała zadowalać się maluchami, jemu udało się załatwić pięknego oliwkowego poloneza. A potem były już coraz lepsze marki... Kto wie, może teraz, po spieniężeniu motocykla, zrobi żonie niespodziankę i zawiezie ją na Mazury jakimś nowym nabytkiem? O prawdziwą miłość wart dbać. O tym aktor dobrze wie.








