Weronika Rosati w trakcie rozmowy z "Plejadą" stwierdziła, że wyjście na Oscary nie jest aż tak wielką nobilitacją. Zwróciła uwagę, że wszyscy jej znajomi "przeklinają, kiedy muszą iść na galę".
Skomentowała również występki celebrytów, którzy po wizycie na tego typu imprezach, relacjonują ich pobyt w swoich mediach społecznościowych. Zdradziła, że takie zachowanie jest źle odbierane w świecie gwiazd.
Prywatność jest pilnie strzeżona, a na oficjalnych spotkaniach przybyłym gościom odbierane są nawet telefony.
Moja przyjaciółka pracowała przy tej imprezie i była trochę zła, kiedy to wszystko zobaczyła. Wszystkim zabierają telefony na takich imprezach - powiedziała w trakcie wywiadu.
Okazuje się, że cała wypowiedź Weroniki, do żywego dotknęła Kingę Rusin. Postanowiła skomentować całą sprawę.
Wytoczyła jednak ciężkie działa, bo nawiązała nawet do relacji Weroniki z Harveyem Weinsteinem, który przebywa w więzieniu.
PS. To przykre, że tak postępujesz. Bo ja, by nie dać pola do żadnych ocen czy spekulacji, nigdy nie komentowałam Twojego życia, mimo iż byłam o to proszona. Nie komentowałam też Twojej relacji z Herveyem Weinsteinem.
Teraz głos w sprawie postanowiła zabrać Paulina Młynarska (sprawdź!), której nie spodobały się słowa koleżanki po fachu. W swoim wpisie upomniała Kingę Rusin...
Nie wiem, nie czytałam, zarobiona jestem. Ale tylko delikatnie przypomnę, że Harvey Weinstein jest skazanym za gwałty kryminalistą, więc strzelanie w nielubianą koleżankę taką amunicją jest nie do przyjęcia. I nie chodzi tu o znane panie, tylko mechanizm dowalania drugiej kobiecie poniżej pasa. Grubo poniżej.
Co myślicie o całej sprawie? Paulina ma rację?










