Pisarka tuż po przyznaniu nagrody udzieliła wywiadu TVP Info, w którym stwierdziła, że Polacy jako naród mają sporo na sumieniu.
"Wymyśliliśmy historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości. Tymczasem robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów" - powiedziała.
Po tych słowach w internecie rozpoczął się prawdziwy "patriotyczny" lincz na pisarce. "Żydowska szmata", "ukraińska kur..." - to tylko niektóre z określeń pod jej adresem.
Pojawiły się także groźby zabicia Tokarczuk i "odwiedzenia jej osobiście" w domu. Jedna z blogerek zachęciła także do "naplucia w pysk zdrajczyni" podczas zbliżającego się spotkania autorskiego w Koninie, żądając jednocześnie przeprosin "dla wszystkich Polaków" za słowa, jakie padły na antenie TVP Info.
Tokarczuk nie ukrywa, że jest przerażona tym, co czyta o sobie w sieci. W oficjalnym oświadczeniu przyznaje, że nigdy wcześniej nie doświadczyła tyle zmasowanej nienawiści, co w ciągu ostatnich trzech dni.
"Głęboko współczuję wszystkim hejtowanym" - pisze w oficjalnym oświadczeniu na Facebooku.
Prawnik pisarki rozważa pozwy przeciwko autorom i zawiadomienie prokuratury ws. gróźb karalnych.










