Dwa lata temu jej syn, Gaspar, przyszedł ze szkoły z zakrwawionym nosem - chłopak bił się o godność matki. To skłoniło projektantkę do tego, by zajrzeć w końcu do sieci i zapoznać się z opiniami na swój temat...
"Przeczytałam to, co napisano w Internecie, i brzmiało to tak: potwór, monstrum, przykład zwyrodnienia itd. Było to tak ciężkie, że pierwszy raz w życiu sięgnęłam po telefon i wdałam się w dyskusję z osobą, która była za to odpowiedzialna" - opowiada Minge w wywiadzie dla RMF FM. Zdaje sobie sprawę, że będzie musiała udowodnić, iż nie jest wielbłądem.
"Jestem gotowa na pierwszej rozprawie poprosić o lekarza biegłego. Wystarczy spojrzeć na moje zdjęcia z dzieciństwa, gdzie widać podobieństwo kosmity do kosmity" - mówi, dodając, że podobne sytuacje przeżywał także jej ojciec i babcia.
Co ciekawe, projektantka jest gotowa na... pierwszą operację plastyczną.
"Proponuję, żeby któraś stacja telewizyjna zapłaciła mi niebotyczne pieniądze i zrobimy to razem. Wszyscy będą szczęśliwi i będą mogli oglądać operację plastyczną, którą robi sobie Ewa Minge".
Kiedy? Za jakieś pięć lat - śmieje się. "Ja się od niczego nie odżegnuję. Starzeć się z godnością to wcale nie oznacza nie móc sobie pomóc".










