Reklama
Reklama

Najszybszej kobiecie świata karierę zniszczyły fałszywe oskarżenia

Polska sprinterka - Ewa Kłobukowska - była w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku najszybszą kobietą na świecie. W 1967 roku działacze z Niemiec Zachodnich i ze Związku Radzieckiego poinformowali władze Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych, że polska biegaczka "nie ma atestu na kobietę", bo na podstawie konfiguracji chromosomów nie można jednoznacznie określić jej płci! 21-letnia lekkoatletka została zmuszona do zakończenia kariery... Jak potoczyło się jej życie?

Wystarczyły tylko dwa lata treningów, by Ewa Kłobukowska - uczennica Technikum Ekonomicznego we Włochach marząca o zostaniu księgową - stała się w najszybszą kobietą na świecie. Mija właśnie dokładnie sześćdziesiąt lat od dnia, gdy w 1962 roku zgłosiła na stadion Skry na pierwszy trening i pięćdziesiąt pięć lat od chwili, gdy w 1967 roku zmuszono ją do zakończenia kariery, choć była w szczytowej formie...

Ewa Kłobukowska: Musiała poddać się upokarzającym badaniom... płci!

Ewa miała na swoim koncie dwa medale olimpijskie i rekord świata w biegach na 100 metrów, gdy tuż po zwycięstwie na lekkoatletycznych mistrzostwach Europy w Budapeszcie musiała poddać się testom mającym potwierdzić, że jest... kobietą.

Reklama

Na wniosek szefa zachodnioniemieckiego związku lekkoatletycznego Maksa Danza podobnym badaniom poddane zostały wszystkie zawodniczki z bloku wschodniego. Ewa Kłobukowska "zdała" test, ale uznano, że aby uzyskać tzw. paszport płci, musi przejść jeszcze specjalistyczne badanie mające wykazać, czy w jej komórkach znajduje się chromatyna płciowa, czyli występujące wyłącznie u kobiet ciałko X. Choć genetycy alarmowali, że metoda jest nieprecyzyjna i nie można stosować jej, by określać płeć, włodarze Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych oraz Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego byli nieugięci...

"Przed półfinałem Pucharu Europy w Wuppertalu Ewę zbadano metodą chromosomową i stwierdzono nietypową konfigurację XXY" - wspominał w swej książce "Prześcignąć swój czas" Maciej Petruczenko, dobry znajomy Kłobukowskiej.

Działacze z RFN poinformowali swych kolegów z Polski, że jeśli Ewa Kłobukowska weźmie udział w zbliżającym się finale Pucharu Europy w Kijowie, może zostać zdyskwalifikowana. Ówczesny szef Głównego Komitetu Kultury Fizycznej natychmiast skontaktował się z Rosjanami i usłyszał, że nie mają nic przeciwko startowi Ewy i że "żadni Niemcy nie będą u nich rządzić". Ewa pojechała do Kijowa...

Ewa Kłobukowska: Zmuszono ją, aby zrezygnowała z kariery sportowej

Polskie sprinterki były wtedy niepokonane. Ewa KłobukowskaIrena Kirszenstein (później Szewińska), Teresa Ciepły i Halina Górecka - członkinie naszej "złotej sztafety" z igrzysk w Tokio - miały szanse zgarnąć w Kijowie wszystkie złote medale.

"Ważny towarzysz w ZSRR przypomniał organizatorom Pucharu Europy, że finał przypada w rocznicę wielkiej rewolucji październikowej i nie wypada, by to Polki były jego bohaterkami. Na miejscu okazało się, że tylko nasze zawodniczki mają przejść badania płci. Bardzo brutalne i upokarzające" - czytamy w książce Macieja Petruczenki.

Dwa dni później jedna z radzieckich gazet zamieściła na pierwszej stronie zdjęcie Ewy. "Ewa czy... Adam? Kłobukowska mężczyzną!" - grzmiał tytuł artykułu poświęconego polskiej sprinterce. W jednej chwili najszybsza kobieta na świecie została po prostu zmieciona z bieżni i nigdy już na nią nie wróciła!

Ewa przyleciała z Kijowa w fatalnym stanie psychicznym. Była załamana. Koleżanki nie spuszczały jej z oczu, bo bały się, że popełni samobójstwo. Niestety, szefowie Polskiego Związku Lekkoatletyki - bojąc się międzynarodowego skandalu - w żaden sposób nie zareagowały na fakt, iż rekordzistka świata w biegu na 100 metrów została "oskarżona" o bycie mężczyzną! Nie dość, że nie interweniowano w sprawie Ewy, to w dodatku zmuszono biegaczkę, by zrezygnowała z kariery "dla dobra polskiego sportu". Mediom przekazano informację, że nie wystartowała w Pucharze Europy w Kijowie, bo doznała kontuzji, która uniemożliwia jej dalsze uprawianie sportu. A i tak cała Polska plotkowała, że jest "babochłopem" i dlatego się jej pozbyto.

21-letnia Ewa Kłobukowska musiała po prostu zniknąć!

Ewa Kłobukowska: Udowodniła, że jest stuprocentową kobietą

Wraz z Ewą zniknęły też ze statystyk wszystkie ustanowione przez nią rekordy. Tymczasem rok po przymusowym zakończeniu kariery Kłobukowska udowodniła całemu światu, że jest stuprocentową kobietą - zaszła w ciążę i urodziła syna.

Ewa Kłobukowska długo nie mogła pogodzić się z tym, jak podle ją potraktowano. W końcu jednak stanęła na nogi. Skończyła studia ekonomiczne, dostała etat w Przedsiębiorstwie Montażu Elektrowni i Urządzeń Przemysłowych "Energomontaż Północ", a potem przez dwadzieścia lat pracowała jako księgowa w polskiej firmie w... Czechosłowacji. Do kraju wróciła na początku lat dziewięćdziesiątych - tuż po tym, jak w 1992 roku podczas letnich igrzysk w Barcelonie Międzynarodowy Komitet Olimpijski oficjalnie przyznał, że stosowane latami kryterium chromosomowego w określaniu płci zawodniczek i zawodników było... karygodnym błędem.

W 1998 roku prezydent Aleksander Kwaśniewski uhonorował Ewę Kłobukowską Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W 2011 roku prezydent Bronisław Komorowski odznaczył ją Krzyżem Oficerskim, a w 2012 roku prezydent Andrzej Duda - Krzyżem Komandorskim  Odrodzenia Polski.

Ewa Kłobukowska ma dziś 76 lat, mieszka w Warszawie. Unika mediów, nie zgadza się na wywiady, nie uczestniczy w życiu publicznym. Kilka lat temu, po tym, jak w szpitalu zarażono ją żółtaczką, podupadła na zdrowiu.

Ani Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (dzisiejsze World Athletics), ani Międzynarodowy Komitet Olimpijski do tej pory nie zrehabilitowały polskiej mistrzyni za zniszczenie jej kariery. 

"Nikt nie przeprosił Ewy Kłobukowskiej, największej ofiary błędu komisji medycznej MKOl, a przecież zrujnowano jej całe życie. Co gorsza, Ewa nie została do dziś zrehabilitowana. Uważam to za największe naruszenie reguły fair play w historii ruchu olimpijskiego" - twierdzi Maciej Petruczenko.

Zobacz też:

Irena Szewińska padła ofiarą zawiści?

Grażyna Kulczyk narzeka na "roszczeniowość" młodych ludzi. W sieci wybuchła burza: "Totalny absurd!"

Nowe porządki Joanny Kurskiej. Disco polo wraca do TVP

***

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy