Reklama
Reklama
Tylko u nas

Mężczyźni, którzy nienawidzą brać odpowiedzialności za swoje decyzje... Jakimowicz, Marcinkiewicz i Stuhr robią z siebie ofiary. Jak dzieci, które stłukły wazon

"To nie my, mamo!" - krzyczą Jarek, Kazek i Jurek, stojąc wśród skorup ulubionego wazonu matki, który rodzicielka przywiozła z Bułgarii. Piłka do nogi jeszcze nie przestała odbijać się od parkietu.

W swoim tekście "Paranoja w męskiej szatni, czyli pięć rzeczy, które zatruwają polską politykę" Grzegorz Sroczyński napisał, że "dożyliśmy czasów, kiedy portale plotkarskie są mniej toksyczne i szkodliwe niż poważne media polityczne". Sporo tym prawdy, ale przyznam, że dziwię się, że znów na mnie spadła rola wołającego na puszczy, a temat zachowania niektórych osób z - jakby nie było - życia publicznego, nie gości częściej "tam u was, na górze", w tych poważnych mediach. 

Jaruś Jakimowicz na celowniku Leśniczych, Gajowych, Borsuków i Trutni

Twarz reklamy skupu katalizatorów, urzędnik Jakimowicz dostał bana na Woronicza. Jarek uważa, że to spisek środowiska LGBT+, którego wszechwładne i wszechobecne usta (co za porównanie), szepcą do ucha Samuela Pereiry, jad tam sączą i dyktują mu treść wypowiedzenia umowy.  

Reklama

Jest taki mem: "Jeśli uważasz, że w twojej pracy są sami debile, to prawdopodobnie to ty jesteś problemem". Posługując się brzytwą Ockhama - czy łatwiej wyjaśnić własne zwolnienie spiskiem tajemniczej koterii, czy może po prostu tym, że jesteś osobą niesympatyczną, z którą nikt nie lubi pracować? 

Tak czy inaczej, pod rozwagę pozostawiam wszystkim frasujący mnie paradoks: jak mają się fotosy Jarka z naprężonym muskułem, dzierżącego dumnie karabin, z tym samym Jarkiem, który wrzuca do sieci swoje prywatne rozmowy z koleżanką, niczym odtrącony licealista? 

Przy okazji publikacji zdjęć ze swoim arsenałem, Jakimowicz pisał: "Widzę realne zagrożenie dla Polski, więc jestem przygotowany na wypadek ataku na nasz kraj". Człowieku, ty nie jesteś przygotowany nawet na atak na twoje wątłe ego.

Kaziu, Kaziu, Kaziu... Nie zakochuj się

Kaziu Marcinkiewicz znany jest przede wszystkim z tego, że kiedyś powiedział w telewizji "yes, yes, yes". Jeśli zdecyduje się na trzeci ślub — a wiele wskazuje na to, że tak — można powiedzieć, że również w życiu powtórzy trzy razy "tak".  Niedawno znowu śmiechłem z Kazka wygibasów na Instagramie, dotyczących konsekwencji rozpadu jego drugiego małżeństwa. 

Mężczyznom w kryzysie wieku średniego często zbraknie sił, "by żądz moc móc zmóc", rozwodzą się wtedy ze swoimi żonami i wiążą z kobietami młodszymi, które krzeszą w nich iskry dawno zapomnianej energii. Nie mnie to oceniać, zjawisko takie istnieje od dawna - ja sam niedawno wszedłem w tę "smugę cienia" i kto wie, czy bym się nie rozwiódł, gdybym miał z kim.   

Jednak dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że wchodząc w związek małżeński, a później z niego wychodząc, może być to uwieńczone zasądzeniem alimentów — na dzieci, ale również na żonę. Takie jest prawo i to dość powszechnie znane prawo.

Jednak najwidoczniej nie dla Marcinkiewicza. "Państwo PiS prześladuje mnie na różne sposoby, ale mam to tam, gdzie słońce nie dochodzi. Poradziłem sobie z komunizmem, to i poradzę sobie z kaczyzmem i ziobryzmem" - skarżył się ostatnio. Prześladowanie polega na tym, że sąd uważa, że Kaziu powinien wywiązywać się z obowiązku alimentacyjnego. 

Alimenty można spłacać w niepełnej wysokości, ale spłacać. Jeżeli Kaziu rzeczywiście brakuje ci papieru w portfelu, to przypomnę ci dobrą radę, jaką dałeś kiedyś swojej byłej żonie: "Idź do pracy, zajmij się czymkolwiek, cokolwiek rób".  Skoro Lech Wałęsa - też przecież wróg PIS-u i to, wybacz, ale dużo większy niż ty - jest w stanie natrzepać siana na kąpiele w żurku, to tobie też się uda. 

Jurek Stuhr pije głową w mur

Ale srogo śmiechłem, czytając ostatnie tłumaczenia Jurka Stuhra, o jego poczuciu "wewnętrznej czystości" po spowodowaniu wypadku po pijanemu. Znany aktor zaleca traktować to jako "błahostkę". Nie omieszkał też wspomnieć o tym, że wraże siły układu "rozdmuchały" i "spreparowały" tę sytuację. No bo przecież nic się nie stało. Gdyby mnie w szkole nie uczono, że Jurek "zachwyca nas, bo wielkim aktorem jest", mógłbym pomyśleć, że to jakaś nabzdyczona teatralna diva jest zła, że ktoś śmie ją krytykować.

Z głupią wesołkowatością sięgam do zapomnianego troszę wywiadu Stuhra, w którym mówił, że idąc z żoną zagranicznymi ulicami zaleca jej "mówić ciszej po polsku", bo to ostatnio ponoć wstyd. 

Maestro! Mam dla ciebie złe wieści - jesteś ucieleśnieniem najgorszego stereotypu "Polaczka"! Nabombiony wsiadłeś do auta. Do tego spowodowałeś wypadek. Mogłeś zabić człowieka. Tyś nie wydrą z palindromu Barańczaka "i lali masoni wydrom w mordy wino, sami lali", żadni masoni, czy inna mafia nic ci siłą nie lała. Możesz już głośno mówić po polsku za granicą!

"Nie ma nic bardziej przygnębiającego od dobrej rady" - Gregory David Roberts

Kaziu, Jarku, skoro wybraliście sobie modus operandi oparty na zasadach tego, co dziś nazywamy "toksyczną męskością", a kiedyś krócej i dosadniej, to przynajmniej trzymajcie się go do końca i przestańcie jęczeć o tym, jak spiski tajemniczych koterii rujnują wam życie i karierę. 

No chyba, że wszystko to prawda. Mam w takim przypadku radę: skoro tak jest, to niech "kaczyści", którzy rządzą w sądach, przywrócą do pracy Jakimowicza, a lobby LGBT, skoro kontroluje, kto pracuje na Woronicza, załatwi Marcinkiewiczowi fuchę w TVP, a może i cofnięcie alimentów i zatarcie długów. Jurku, tobie nie wiem, co radzić. Nie pij.
 

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Jerzy Stuhr | Kazimierz Marcinkiewicz | Jarosław Jakimowicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy