O naparze, stosowanym przez szamanów Ameryki Środkowej i Południowej, nazywanym ayahuasca, krążą legendy. Rytualny psychodelik stosowany przez Indian Keczuańskich podawany jest w postaci napoju podczas specjalnej ceremonii.
Przed laty wzięła w niej udział Kasia Kowalska i do tej pory głęboko wierzy, że ayahuasca wyleczyła ją z boreliozy. Po powrocie z Ameryki Południowej piosenkarka nagrała utwór „Aya”.
Ayahuasca nazywana jest lianą lub pnączem duszy, ponieważ ma silne działanie halucynogenne i pozwala wprowadzać ludzi w trans. Niektórzy napar Indian Keczuańskich nazywają „małą śmiercią” i chyba właśnie do ich opinii najchętniej przychyliłaby się Megan Fox, która osobiście doświadczyła jego działania.
Megan Fox próbowała ayahuaski
W programie Jimmy’ego Kimmela wyznała, że raczej nie jest to najmilsze wspomnienie jej życia:
Wybraliśmy się do Kostaryki, aby doświadczyć picia ayahuaski we właściwym otoczeniu, razem z rdzennymi mieszkańcami. Znaleźliśmy się w dżungli, musieliśmy zachować post od godziny trzynastej, aż do wieczora. Nie mieliśmy zbyt dużo wody, nie mogliśmy wziąć prysznica - to były elementy tego doświadczenia. Byliśmy w rzędzie na skraju lasu i piliśmy herbatę z trawy cytrynowej aż do momentu, gdy zwymiotowaliśmy wszystko, co mogliśmy. Trzeba było zwrócić określoną ilość pokarmu i dopiero wtedy można było wrócić do reszty osób.
Po wspólnych wymiotach można było przejść do właściwego rytuału. W przypadku aktorki halucynacje trwały trzy doby:
To doświadczenie dla każdego było inne. Ja drugiej nocy trafiłam do piekła, jak mi się wydawało, na wieczność. Świadomość tego, że to miało trwać w nieskończoność, była dla mnie jak tortura, ponieważ nie to miało początku, środka ani końca. Przeżyłam prawdziwą śmierć ego. To moja własna wersja piekła i ja tam byłam.
Zazdrościcie jej przygód?
***