Gdy Marta Żmuda-Trzebiatowska oglądała ostatnio fotografie maleńkiego synka Olgi Kalickiej, koleżanki z teatru, zrobiło jej się ciepło na sercu. Aktorka z mężem, Kamilem Kulą, coraz częściej myślą o braciszku lub siostrzyczce dla Bruna. Jest to dla nich priorytetem, chcą, by dzieci nie dzieliła duża różnica wieku.
To doskonały czas, żeby powitać nowego członka rodziny. Sprawdzili się jako małżonkowie i rodzice, mają stabilną sytuację finansową. Kamil gra m.in. w "Na dobre i na złe", Marta, nauczona doświadczeniem z pierwszej ciąży, wie, że bez przeszkód może wziąć wolne, nie martwiąc się o to, czy jej miejsce będzie na nią czekać.
Macierzyństwo jest spełnieniem jej wszystkich pragnień i kariera zeszła na dalszy plan. - To najbardziej wymarzona rola w życiu - wyznała rok temu po narodzinach syna.
Nie ukrywa też, że bardzo pomagają jej bliscy, zwłaszcza mąż. - To jest dla mnie taki prawdziwy mężczyzna. Odpowiedzialny, głowa rodziny, w którym mam oparcie - mówi o ukochanym z uznaniem.
Docenia też rady teściowej, która już zaoferowała swą pomoc. - Jest pielęgniarką na oddziale noworodków w Tarnowie, moim rodzinnym mieście. Ma duże doświadczenie i chętnie służy nam radą - wyjaśnił "Dobremu Tygodniowi" aktor.
Marta i Kamil pochodzą z tradycyjnych domów. Od razu ustalili, że chcą mieć dużą rodzinę i jest ona dla nich najważniejsza. - W przypadku bliskich istotne jest, aby poświęcać im czas, liczy się obecność, dlatego czasem trzeba zwolnić tempo. Nowe wyzwania, kolejne role i projekty mogą jeszcze poczekać - przekonuje Żmuda Trzebiatowska.
***Zobacz więcej materiałów:
