Reklama
Reklama

Maria Wiernikowska przez lata pracowała w TVP. Zaskoczyła wyznaniem o wielokrotnej aborcji

W latach 90. ubiegłego wieku Maria Wiernikowska (66 l.) była jedyną polską dziennikarką relacjonującą "na żywo" wydarzenia z najbardziej zapalnych rejonów świata: Czeczeni, Bośni i Afganistanu. Z pracy reporterki wojennej TVP zrezygnowała, bo poprosił ją o to syn. Poza tym – jak wyznała w wywiadzie – telewizja się... upartyjniła, a jej znudziły się wojny. Czym zajmuje się obecnie?

Maria Wiernikowska - najsłynniejsza polska reporterka - miała przed laty opinię nieustraszonej. Była z kamerą wszędzie tam, gdzie toczyła się wojna i ginęli ludzie. Jako dziennikarka nie ograniczała się jednak tylko do tematyki wojennej. To właśnie ona w połowie lat 90. ubiegłego wieku jako pierwsza pisała w "Gazecie Wyborczej" o gejach żyjących w Polsce i chciała jednym z bohaterów swojego artykułu uczynić... Jarosława Kaczyńskiego.

"Poszłam zapytać go, czy jest gejem. A on zwyczajnie mnie wyrzucił. Po prostu utarł mi nosa i pokazał, że dziennikarzowi nie wolno wszystkiego" - opowiadała później w rozmowie z "Wprost". 

Reklama

Maria Wiernikowska nie kryje, że do dziś jest fanką Jarosława Kaczyńskiego, którego kilka lat temu, gdy mówił w Sejmie o "zdradzieckich mordach", nazwała "zakapiorem z poczuciem humoru i... jajami". (źródło cytatu: "Wprost" nr 35/2017)

Była reporterka TVP karierę dziennikarską rozpoczęła czterdzieści lat temu, gdy w trakcie studiów w paryskiej La Sorbonne podjęła współpracę z Radio France Internationale i BBC. Do Polski, z której wyjechała tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego, wróciła dopiero w 1989 roku. 

"Wybrałam Polskę, wróciłam po latach z emigracji. Mój syn został Polakiem, a mógł być Francuzem lub - po ojcu - Rosjaninem. Nie pojechaliśmy do Moskwy, nie zostaliśmy w Paryżu" - wspominała na łamach "Gazety Pomorskiej". 

Praca reporterki była wielką pasją Marii Wiernikowskiej. Dziennikarka specjalizowała się w relacjach z miejsc dotkniętych konfliktami zbrojnymi. Zrezygnowała z wyjazdów na wojny, gdy jej syn Szura dorósł i wymusił na niej obietnicę, że przestanie się narażać. 

"A wkrótce potem zobaczyłam, jak mój kolega zza biurka Waldemar Milewicz wyjeżdża z kościoła w trumnie. To do mnie przemówiło najdosłowniej“ - zwierzała się "Gazecie Wyborczej“, tłumacząc, dlaczego nagle przestała zajmować się toczącymi się na świecie wojnami. 

Jej program "Widziałam" coraz częściej dotykał spraw dziejących się - jak mówiła - "tu i teraz". Z TVP odeszła, gdy w 2005 roku nie pozwolono jej dokończyć reportażu o talibach mieszkających w Klewkach. Przeżyła groźny wypadek samochodowy, odbyła pielgrzymkę do Santiago de Compostella, napisała dwie książki i... prowadziła kawiarnię na warszawskiej Starówce.

Kiedy jej "Koniec Świata" (tak nazywała się knajpka na Piwnej 13, w której wszystko było po siedem złotych) padł, wróciła do telewizji. Przez trzy lata jeździła po Polsce i realizowała dla TVP Info program "Telewizja objazdowa“. Niestety, w 2010 roku znalazła się na liście zwolnień grupowych i straciła pracę. Poszła z tym do sądu i... przegrała.

"Mam ten luksus, że nie muszę zarabiać, żeby nakarmić dziecko, bo ono jest już dorosłe i samo się musi jakoś nakarmić. A jak ja będę głodna, to i dla mnie coś znajdzie“ - stwierdziła w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej“. Syn - dziś już  35-letni Szura - jest owocem krótkiego związku Marii Wiernikowskiej z rosyjskim dziennikarzem Lwem Brunim, którego poznała, pracując w sekcji międzynarodowej RFI (Radio France Internationale). 

Maria Wiernikowska o aborcji i nowym zawodzie

Zanim w wieku trzydziestu jeden lat urodziła Szurę, wiele razy dokonywała aborcji.

"Notorycznie to robiłam. Wtedy usuwało się bez problemu. Szło się do lekarza, albo salonu kosmetycznego... Skrobanka była jak wyciskanie pryszczy z twarzy. Wtedy globulki Zet i kondony występowały tylko w żartach. Nikt tego nie używał" - wyznała w rozmowie z magazynem "Duży Format". 

Jej małżeństwo przetrwało zaledwie dwa lata. Po tym, jak w 2010 roku TVP podziękowała Marii Wiernikowskiej za współpracę, dziennikarka zatrudniła się jako... kierowca w domu starców. 

"Wożę staruszków do lekarzy, pomagam wysiąść z samochodu, kiedy trzeba - założyć protezę. Mam satysfakcję, że robię coś konkretnego dla konkretnych ludzi" - opowiadała na łamach "Wprost". 

"Jestem bezrobotną... poszukującą pracy w dowolnym zawodzie. Jako dziennikarka jestem na śmietniku. Czasem z tego śmietnika wystawiam głowę i coś publikuję" - stwierdziła z kolei w wywiadzie dla "Polska Times". 

Dziś 66-letnia Maria Wiernikowska znów zajmuje się reportażem. Trzy lata temu założyła firmę producencką "Tata Pro Maria Wiernikowska", a w 2019 roku zrealizowała dokument o mieszkających w Kazachstanie Polakach.

"Ślad" z własnym scenariuszem nakręciła we współpracy z... Telewizją Polską. Obecnie reporterka przebywa w Mińsku, gdzie zbiera materiały do swojego kolejnego filmu. 

***
Zobacz więcej materiałów wideo:

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: TVP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy