Małgosia i Radek zdają się być małżeństwem idealnie dopasowanym. Lecz nawet u nich zdarzają się ostre kłótnie. Celebrytka opowiedziała o tym w rozmowie z portalem Agnieszki Jastrzębskiej.
Okazuje się, że swego czasu tak się awanturowali, że słyszeli to wszyscy ludzie wówczas przebywający z nimi w hotelu.
Ich sprzeczki nie zagłuszyło nawet odbywające się w tym samym budynku huczne wesele...
Raz pokłóciliśmy się w Londynie i to była taka awantura, że myślałam, że nas z hotelu wyrzucą. Pamiętam, że tam było hinduskie wesele, miałam nadzieję, że to hinduskie wesele przytłumi całą sytuację. Bo jak my się już zaczynamy kłócić, to ja po prostu nie umiem się zatrzymać.
Druga publiczna kłótnia była na plaży w Meksyku. Rozenek wspomina, że wtedy tak "darła się na Majdana, że aż głos straciła". Jak na jej wybuch zareagował małżonek? Chyba wcale nie tak jak powinien, bo jeszcze bardziej rozsierdził Gosię.
Radzio stał i pytał, dlaczego się drę. Czym doprowadzał mnie do jeszcze większego szału. To nie jest tak, że to trwa bardzo długo. Tylko trwa to np. 3 godziny darcia się totalnego, z reguły mojego. Chociaż Radzio też potrafi. Więc tak się drzemy, drzemy i koniec.
Kłócą się w stylu włoskim - głośno i ostro. Ale za to tego typu scenki zdarzają im się rzadko. A to dlatego, że Gonia i Radzio znają się jak łyse konie i wiedzą, kiedy należy odpuścić, by nie zaognić konfliktu. Wystarczy im jedno spojrzenie i już wiedzą, że w danej sytuacji należy dać sobie spokój.
Jak ludzie się dobrze znają i szanują nawzajem, to nie sprawiają sobie przykrości. Nie dążą do konfrontacji. My robimy wszystko, żeby nie było awantur. Jesteśmy ludźmi, którzy nie lubią marnować czasu na złe emocje. Ale jak już dojdzie do wybuchu, to jest taaaka awantura.











