Kinga Duda jest absolwentką prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Odbywała też staż w jednej z londyńskich kancelarii prawnych. Mówiło się, że zostanie w Anglii na dłużej, ale niespodziewanie wróciła do Polski. Podczas wieczoru wyborczego przemówiła do całej Polski i zaapelował, by nikt w kraju nie bał się wychodzić z domu i to niezależenie od tego, w co wierzy, jaki ma kolor skóry, czy kogo kocha.
Cóż, Margot posłuchała najwyraźniej jej apelu i wyszła wraz ze społecznością LGBT na ulice i skończyło się aresztowaniami i skandalem na całą Europę. Wróćmy jednak do Kingi. Okazuje się bowiem, że prezydencka córka ma nową funkcję. Została bowiem doradcą społecznym swojego taty. Ma mu ponoć pomagać w podejmowaniu decyzji dotyczących życia młodych ludzi. Nowe zajęcie Kingi w niewybredny sposób skomentowała na swoim Facebooku Magda Środa. Profesorka nie przebiera w słowach...

"Kinga Duda odziedziczyła po mamie gen pasywizmu, po tatusiu gen hucpy. To niepojęte, żeby młoda osoba uwikłana w rodzinny kontekst a zarazem absolwentka rozmaitych studiów, gdzie zapewne uczyli ją o różnicy między tym co prywatne i publiczne, dała się wciągnąć w polityczną grę tatusia wyreżyserowaną przez Prezesa, by pokazać narodowi, że nepotyzm jest naszym narodowym dobrem" - pisze.
Środa zastanawia się także, w czym Kinga może doradzać ojcu. "I w jakiej to sprawie posłuszna i nijaka pani Kinga może doradzać tatusiowi, który w 100% zależny jest od Kaczyńskiego. Po co jej były te zagraniczne studia?? Wystarczyło pójść do Akademii Rydzyka. No ale mamy trójcę: serwilistyczny prezydent, milcząca żona i posłuszne, mało rozgarnięte, ale urocze dziecko. Szykuje się na jakaś dynastia?" - zastanawia się profesorka.


***








