Pół wieku temu Lidia Stanisławska wylansowała kilka hitów, których jednak - choć kiedyś cieszyły się sporą popularnością - trudno dziś szukać w zestawieniach polskich przebojów wszech czasów. Piosenki "Na zawsze mój", "Czułość", "Z moich przeczuć" i "Dzwon nad doliną", które śpiewała na festiwalach i za które zgromadziła sporą kolekcję nagród, pamiętają tylko jej najwierniejsi fani...
Dlaczego nie udało się jej zrobić kariery, na jaką - dzięki charakterystycznemu "drżącemu" głosowi, talentowi i charyzmie - z całą pewnością zasługiwała?
Gwiazdą nie umiałam i nie umiem być. Zawsze peszyło mnie i wprawiało w zakłopotanie znalezienie się w centrum uwagi. Nie potrafię roztaczać aury tajemniczości... Miałam dużo czasu, żeby ponumerować sobie życiowe wartości. Słowa "kariera" nie ma w medalowej trójce - napisała w swej autobiografii "Jak nie zrobić kariery czyli potyczki z show-biznesem".
Kochanek zamienił jej życie w piekło
Lidia Stanisławska uważa, że tak naprawdę nie zrobiła kariery, bo po prostu zabrakło jej szczęścia...
Jak ktoś mi mówi, że najważniejszy jest talent i pracowitość, to mam ochotę rzucić mu się do gardła, bo to bzdura. Przede wszystkim trzeba mieć szczęście - powiedziała na antenie radiowej Jedynki w poświęconym jej programie.
Piosenkarka przyznaje, że gdy w latach 70. ubiegłego wieku miała swoje pięć minut, nie potrafiła odpowiednio ich wykorzystać. W wywiadzie dla "Dziennika Lubelskiego" stwierdziła, że dopiero po latach zrozumiała, że o karierę trzeba dbać.
Nikt nie kupuje patentu na wieloletnią karierę. To się często zdarza, że jest eksplozja, szczyt powodzenia i potem następuje cisza, znika się z radia, telewizji, nikt nie proponuje koncertów, telefon milczy... - żaliła się na łamach "Dziennika Lubelskiego".
Lidia Stanisławska twierdzi, że powodem, przez który jej świetnie zapowiadająca się kariera nagle załamała się i na lata utknęła w martwym punkcie, był mężczyzna, dla którego odeszła od swojego pierwszego męża.

Kochanek, którego wpuściła do swojego domu, gdy jej córka Justyna miała sześć lat, zamienił życie ich obu w piekło.
Przy nim gasłam. Był bardzo despotyczny i patrzył niechętnie na moje popisy estradowe. Czasami mówił, że zapłaciłby za ten czy inny koncert, bylebym tylko nie wychodziła z domu. Odmawiałam udziału w koncertach ze strachu przed nim... A przecież jeśli odmówiło się udziału w jednym i drugim koncercie, to trzeciego już nikt nie zaproponował - wspominała na łamach ukazującej się w Stanach Zjednoczonych "Gwiazdy Polarnej".
Lidia Stanisławska była ofiarą przemocy domowej
Wokalistka dopiero niedawno przyznała, że były partner kilka razy pobił ją, kiedy stawała w obronie córki, której nie znosił...
Stosował wobec dziewczynki najbardziej wymyślne sposoby poniżania, a ona, broniąc własnego dziecka, była karana jeszcze dotkliwiej.
Wiele razy musiałyśmy z córką uciekać z domu i kryć się u sąsiadów przed jego agresją - wyznała w wywiadzie dla "Na Żywo".

Życie po karierze...
Kiedy piosenkarce wreszcie udało się uwolnić od tyrana, który na pożegnanie okradł ją ze wszystkiego, na odbudowanie kariery było już za późno. Co prawda wróciła na estradę, ale nie w charakterze gwiazdy, ale jako osoba wspomagająca innych artystów (przez wiele lat występowała jako "przerywnik muzyczny" i konferansjer podczas recitali Hanki Bielickiej).
Zaczęła też zarabiać... opowiadaniem anegdot o swoich koleżankach i kolegach z branży. Najpierw publikowała je na łamach "Tele Tygodnia" (robi to do dziś!), później zebrała je i wydała w formie książek ("Gwiazdy w anegdocie" i "Gwiazdy w anegdocie 2").
Żałuję, że Lidka jest trochę zapomniana, bo uważam, że mogłaby jeszcze wiele zdziałać, śpiewając piosenki. A ona zupełnie coś innego zaczęła robić w pewnym momencie. To nie było tak, że ona nagle przestała śpiewać. Ona miała koncerty, recitale. Ale nie miała przeboju. Może to zdecydowało, że poszła w inną stronę - powiedziała o niej w programie "Uwaga. Kulisy sławy" Maria Szabłowska.
Powiew normalności
Życie Lidii Stanisławskiej tak naprawdę znów nabrało rumieńców, dopiero kiedy piętnaście lat temu związała się z lekarzem weterynarii Janem Magdziakiem. U jego boku rozkwitła na nowo. W marcu świętowali czternastą rocznicę ślubu...
W tym roku mija dokładnie dwadzieścia lat od premiery ostatniej płyty Lidii Stanisławskiej "Inna twarz". Od 2001 roku piosenkarka nie nagrała żadnych nowych utworów.
Nie ma zainteresowania moją twórczością. A ja przecież jestem! Nie wysłałam jeszcze marzeń zawodowych na emeryturę - powiedziała "Życiu na Gorąco".

Trzy lata temu lekarze zdiagnozowali u niej raka piersi. Pokonała chorobę i dziś - jak mówi - na nowo odkrywa urodę życia.
Lidia Stanisławska żartuje, że jest specjalistką w dziedzinie "jak nie zrobić kariery". Napisała nawet książkę pod takim właśnie tytułem. Opisała w niej swoje potyczki z show-biznesem.
Przed wybuchem pandemii Lidia Stanisławska regularnie spotykała się ze swoją publicznością na wieczorkach autorskich w domach kultury i bibliotekach oraz na festynach i innych tego typu imprezach plenerowych, podczas których śpiewała swoje piosenki i opowiadała anegdoty.
Kilka dni temu po raz pierwszy po rocznej przerwie spowodowanej lockdownem stanęła na scenie i wystąpiła jako gość specjalny na koncercie swej świętującej jubileusz 35-lecia pracy artystycznej przyjaciółki, Danuty Błażejczyk.
Nareszcie powiew normalności. I ja tam byłam! - napisała po koncercie na Facebooku i zapowiedziała, że... wraca do gry.

Bogusia z "Hotelu Paradise" występowała już wcześniej przed kamerą. "Nie wstydziła się nagości"
Sylwia Grzeszczak pokazała córkę! Bogna zaśpiewała z nią piosenkę. "Ale mała ma głosisko!" [WIDEO]








