Komuś, kto nie interesuje się polityką, Leszek Miller, były premier i lider SLD może kojarzyć się z książką niejakiej Anastazji P. „Erotyczne immunitety”, w której rozpisywała się o jego seksualnym talencie, porzekadłem, że „prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, a nie jak zaczyna”, egzotycznym pomysłem namaszczenia Magdaleny Ogórek na kandydatkę w wyborach prezydenckich i rodzinną tragedią. W sierpniu 2018 roku śmiercią samobójczą zginął jedyny syn byłego premiera, od lat cierpiący na depresję.
Leszek Miller jest też znany z tego, że ma wnuczkę, która kocha tatuaże oraz żonę, która kocha barwne tkaniny. W historii polskiej polityki zapisała się kreacja zadrukowana napisami „sexy”, „pink” i „love”, w której, jako żona ówczesnego premiera, wystąpiła na spotkaniu z cesarzem Japonii. O tym i o innych historiach ze swojego życia Leszek Miller opowiedział Kamilowi Szewczykowi w wywiadzie rzece, który ukazał się w formie biografii byłego premiera zatytułowanej „Miller. Twardy romantyk”. Jak przy okazji mogliśmy się dowiedzieć, całe szczęście, że międzynarodowa gafa ograniczyła się do sukienki. Jak wynika z książki, równie dobrze Leszek mógł do kogoś wystartować z gołymi pięściami, bo za młodu bardzo to lubił. Jego żona zresztą też…
Były premier walczył na gołę pięści
Leszek Miller zakochał się w Aleksandrze od pierwszego wejrzenia. Miał wtedy zaledwie 20 lat. Ujął wybrankę swoją walecznością. Imponowało jej, że jest o nią tak zazdrosny, że nie waha się stanąć w szranki z każdym, jeśli zajdzie potrzeba.
Zdaniem Leszka, zachodziła dość często. Jak wspomina Aleksandra Miller w książce, wystarczyło, by jakiś mężczyzna obdarzył ją komplementem:
Kiedyś szliśmy po schodach, a chłopak, który wchodził na górę, powiedział do mnie coś miłego. To zadziałało na Leszka jak płachta na byka. W jednej chwili uderzył go i zrzucił ze schodów. Stałam tuż obok i przypadkowo też mogłam spaść z tych schodów! Leszek był wysportowany, silny, podnosił ciężary, był przede wszystkim odważny i wręcz rwał się do bitek.
Kolejna okazja zdarzyła się na przystanku autobusowym… Miller, jak sam dał do zrozumienia, rzadko omijał szansę zmierzenia się z kimś na gołe pięści:
Raz w Żyrardowie oddaliłem się gdzieś na chwilę i jacyś chłopcy podeszli do mojej Oli na przystanku autobusowym. Nie dostrzegli mnie. Gdy zobaczyłem, co się święci, od razu do niej wróciłem. Weszliśmy z tamtymi do bramy, by rozstrzygnąć konflikt... Wtedy dobiegli do mnie jeszcze moi koledzy. Przeciwnicy uznali, że nie mają z nami szans i uciekli. Ale ja, jak zwykle, byłem przygotowany do bitki na gołe pięści. Raz ja komuś przyłożyłem, innym razem ktoś mi przyłożył. Działo się.
Podejrzewaliście, że był taki krewki za młodu?










