Kuszewski ma poukładane życie. Planuje każdą godzinę
Kacper Kuszewski zasłynął rolą Marka w kultowym serialu "M jak miłość", który pokochały miliony widzów w całej Polsce. Aktor skrzętnie wykorzystał swoje pięć minut i rozwinął karierę aktorską tak bardzo, że dziś może spać spokojnie - zaproszenia i oferty pracy mnożą się, zapełniając jego kalendarz po brzegi.
W niedawnym wywiadzie ujawnił, jak czuje się ze stabilnym życiem, które zdołał poukładać w niemalże każdym calu. Otóż, nie wszystko jest takie kolorowe, jak mogłoby się wydawać.
"Szczegółowy i precyzyjny plan pracy to w moim przypadku absolutna konieczność. Życie artystów niekoniecznie jest chaosem, ale to na pewno mieszanka bardzo różnych działań i całkowity brak rutyny. Każdy dzień jest inny - próby, spektakle, koncerty, nagrania, wywiady, nauka tekstu, przymiarki kostiumów, wyjazdy w różne zakątki Polski. Przy moim ADHD łatwo mógłbym się w tym pogubić i zapomnieć o jakimś występie, dlatego każdy dzień muszę mieć zaplanowany co do godziny z wielomiesięcznym wyprzedzeniem" - zdradziła Kacper Kuszewski w rozmowie z "Na Żywo".
Aktor przyznał, że nie może narzekać na brak pracy, a to powoduje, że niezwykle rzadko udaje mu się w natłoku obowiązków znaleźć czas dla siebie. Co więcej, jeśli uda mu się wygospodarować chwilę na życie prywatne, musi zostać odpowiednio wpisana w kalendarz, by nie kolidowała z zawodowymi zobowiązaniami. Ten stan denerwuje aktora, ale niewiele może z tym zrobić.
"Czasami czuję się więźniem własnego kalendarza i marzę o tym, żeby móc spontanicznie zdecydować, co zrobię jutro. To się niestety rzadko zdarza" - wyjawił smutną w dalszej części rozmowy.
Kuszewski nie pozwala sobie na częste odwoływanie pracy. "Nie można zawalać"
Kacper Kuszewski przyznaje, że życie aktora wiąże się z rozmaitymi poświęceniami. W zasadzie prawie nigdy nie odwołuje zobowiązań, w których miał wziąć udział.
"To się zdarza bardzo rzadko. Zawsze mam z tyłu głowy, że w naszym zawodzie nie można "zawalać". Profesor Anna Seniuk powtarzała nam w szkole teatralnej, że jeśli aktor nie przyszedł do teatru na wieczorne przedstawienie, to znaczy, że umarł" - wyjawił aktor w tym samym wywiadzie.
Wspomniał jednak ostatnią nieobecność podczas występu związaną z problemami zdrowotnymi. Nie zdołał wówczas wykrzesać w sobie sił, by wytrzymać na scenie. Na szczęście, wszystko dobrze się skończyło.
"Niedawno mój organizm powiedział "stop". Silna infekcja i zapalenie ucha zmusiły mnie do odwołania występu na festiwalu w Nowym Sączu. Nie byłem w stanie grać. Bardzo to przeżyłem, ale nie było wyjścia. Nauczyłem się już, że muszę o siebie dbać, bo moje ciało to mój warsztat pracy. A te odwołane spektakle udało się przełożyć na inny termin.









