Księżna Charlene, która 10 lat temu, w dniu swojego ślubu z księciem Albertem została przez media nazwana „najsmutniejszą panną młodą świata” ostatnio dosłownie gaśnie w oczach.
Raczej nikt nie ma wątpliwości, że decydując się zostać księżną Monako, nie wygrała losu na loterii, zwłaszcza że ciągle na jaw wychodzą tajemnice niewiernego małżonka. O jego dwojgu nieślubnych potomkach Charlene wiedziała wcześniej. O trzecim, które przyszło na świat, gdy ona i Albert byli już oficjalnie parą, dowiedziała się blisko rok temu.
Wydawało się, że księżna, jak zwykle zaciśnie zęby i będzie próbowała przełknąć upokorzenie, jak już nie raz bywało. Tym razem jednak zdecydowała się koić zszargane nerwy w miejscu, gdzie spędziła najszczęśliwsze chwile swojego życia. Była pływaczka wyjechała do RPA, kraju, który wielokrotnie reprezentowała na zawodach i w którym mieszkała odkąd skończyła 11 lat.
Niestety, podczas pobytu w Afryce zachorowała na ARVI, poważną infekcję uszu, gardła i nosa. Nie zabrakło spekulacji, jakoby była to „choroba dyplomatyczna”, mająca na celu ominięcie hucznych obchodów 10. rocznicy ślubu z Albertem, jednak portal Page Six zapewnia, że to nieprawdziwe i krzywdzące pomówienia, bo tylko poważna choroba mogłaby zmusić księżną do zostawienia dzieci na tak długo.
Bolesne rozstanie z dziećmi
Siedmioletnich bliźniąt Gabrielle i Jakuba nie widziała przez 10 miesięcy. Kiedy po długim leczeniu i kilku zabiegach operacyjnych wróciła do Monako, nie ukrywała radości, jednak jej wygląd niepokoił. Księżna Charlene była cieniem dawnej siebie. Zdjęcia, które zamieściła na swoim Instagramie, zamiast uspokoić, jeszcze bardziej podsyciły spekulacje dotyczące jej stanu. Jak ujawnia osoba z otoczenia księżnej w rozmowie z Page Six, straciła niemal połowę masy ciała:
Nie była w stanie jeść stałych pokarmów od ponad sześciu miesięcy z powodu wszystkich operacji, które od tego czasu przeszła. Mogła przyjmować płyny tylko przez słomkę, więc straciła prawie połowę swojej masy ciała.
Kolejne zniknięcie księżnej
Ostatnio księżna znów zniknęła. Jej mąż, książę Albert udzielił magazynowi „People” wywiadu, w którym ujawnił, że Charlene podjęła leczenie w zagranicznej klinice. Z jego wypowiedzi można było wysnuć wniosek, że jej problemy są natury psychicznej. Jak mówił niewierny małżonek:
To problemy innej natury . Nie była w stanie wrócić do swoich oficjalnych obowiązków, życia jako takiego i życia rodzinnego. Nie spała ani nie jadła dobrze. Wiedziała, że najlepszą rzeczą, jaką może zrobić, to poddać się specjalistycznemu leczeniu. Ze względu na zachowanie prywatności musiało to być gdzieś poza Monako.
Zdaniem informatorów Page Six, wypowiedź księcia Alberta jest niczym innym, jak próbą przekonania opinii publicznej, że ich problemy małżeńskie nie są jego winą lecz rzekomo niestabilnej emocjonalnie małżonki:
To niesprawiedliwe, że jest przedstawiana jako osoba mająca jakiś problem psychiczny lub emocjonalny. Nie wiadomo, dlaczego pałac bagatelizuje fakt, że prawie umarła w Afryce Południowej. Jest wykończona operacjami, które pozbawiły ją możliwości normalnego odżywiania się. Rozpaczliwie tęskniła za dziećmi, kiedy utknęła w RPA, ale była zbyt chora, aby wrócić do domu. W innej sytuacji nie zostawiłaby dzieci na tak długo.
Zobacz też: Martyna Gliwińska ostro o Zuzannie Pactwie. Padły mocne słowaKsiężna Kate zrobiła sobie operację plastyczną? Ekspertka zdradza jej trikiPożar autokaru w Bułgarii. Spłonęły dziesiątki osób




***
Więcej newsów o gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo, wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym INSTAGRAMIE Pomponik.pl








