Ostatnio rodzina królewska przeżywa prawdziwy kryzys wizerunkowy. Najpierw zarzuty wobec księcia Andrzeja, później przeprowadzka Meghan i Harry’ego, aż po konflikt pomiędzy braćmi i wzajemną niechęć szwagierek.
Problemem stała się także najnowsza działalność Sussexów oparta na firmie produkcyjnej i podpisaniu umowy z serwisem streamingowym „Netflix”. William obawia się, że tym ruchem mogą zaszkodzić pozycji rodziny i sprzeniewierzyć pamięć o księżnej Dianie. Historyk, Robert Lacey postanowił bliżej przyjrzeć się tej sprawie, dochodząc do ciekawych wniosków. Okazuje się, że konflikt pomiędzy braćmi był nieunikniony, a wszystko za sprawą trudnego dzieciństwa książąt. Analiza opublikowana przez magazyn „People” zawiera stwierdzenie, że William i Harry byli wychowywaniu w przeświadczeniu, iż muszą dbać o siebie nawzajem i wzajemnie się chronić. Konflikt zaczął narastać w momencie rozpoczęcia przygotowań Williama do objęcia tronu.


Harry nie mając żadnej określonej roli w rodzinie, poczuł się zagubiony i nie potrafił odnaleźć swojego miejsca w pałacu.
Możemy tu zauważyć analogię do relacji królowej Elżbiety II i jej siostry księżniczki Małgorzaty, która także buntowała się przeciwko swojemu niskiemu statusowi w rodzinie. Wywołało to wiele nieporozumień, wzajemnych oskarżeń i kłótni pomiędzy siostrami. Swoje miejsce Harry odnalazł dopiero w momencie poznania Meghan. To właśnie wtedy książę William powiedział do brata, że „ten romans toczy się za szybko”. Jego słowa były podyktowane troską i wyciągniętymi z dzieciństwa naukami, że zawsze powinien chronić młodszego brata. Niestety, rady te zostały źle zrozumiane przez Harry’ego, który zarzucił bratu i szwagierce niechęć i złe traktowanie Markle. Według historyka bezpośredni wpływ na taki bieg wydarzeń miało wychowanie. „Obaj bracia zostali skrzywdzeni przez swoje wychowanie; obaj zareagowali w dorosłym życiu, znajdując różne rozwiązania. W tej historii jest tyle bólu i traumy. Od samego początku” – przyznał, dodając, że jest to na tyle złożony problem, iż można go porównać do tragicznej i wciąż nierozwikłanej śmierci księżnej Diany. Myślicie, że Robert Lacey ma rację?



***Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:








