Reklama
Reklama

Krzysztof Tyniec: Zawsze dla rodziny

Mimo rozwodu rodziców Krzysztof Tyniec (60 l.) miał pogodne dzieciństwo i takie starał się stworzyć córkom. Zakochał się raz i od lat pozostaje wierny tej miłości. Jest nią ukochana żona Jadwiga.

"Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Starałem się o tym pamiętać, wychowując córki" - mówi "Dobremu Tygodniowi" aktor Krzysztof Tyniec. Ma z nimi świetny kontakt. "Są mądre, ambitne" - podkreśla z dumą.

Paulina ukończyła dwa fakultety, filozofię i antropologię, teraz przymierza się do następnych studiów. Karolina jest po studiach projektowych. Obie córki są już mężatkami i mamami. Paulina ma troje dzieci. Najstarszy jest 6-letni Bruno, potem dwa lata młodszy Miron i dwuletnia Celinka. Karolina z kolei ma rocznego syna o imieniu Iwo. "Jestem przeszczęśliwy, przecież zawsze chciałem mieć wnuki. Mam nadzieję, że to nie koniec i za jakiś czas będą następne" - śmieje się aktor.

Jak na dziadka przystało, chce się nimi cieszyć, a tematy edukacyjno-wychowawcze zostawia rodzicom. Nie martwi się o zachowanie wnucząt, bo wie, jakie rozsądne ma córki. Zawsze starał się dawać im dobry przykład, tak jak robiła to jego mama, gdy on był jeszcze dzieckiem.

Rodzinny dom kojarzy mu się z rajem. Był ciepły, beztroski, bezpieczny. Bez nakazów i zakazów. Małego Krzysia wychowywała matka, bo rodzice rozwiedli się, gdy miał niespełna półtora roku. Tata założył drugą rodzinę, za to z nimi mieszkał ojczym. Lubił go, bo nie starał się zastępować mu ojca. "Wspominam go dobrze. Zawsze znalazł czas, żeby ze mną pogadać" - opowiada Krzysztof.

Najważniejsza dla niego była jednak mama. Otoczyła jego i siostrę wielką miłością. Po powrocie z kopalni, gdzie ciężko pracowała, zamiast odpoczywać zabierała się za przygotowywanie posiłku. Był też czas na czułości i rozmowy. Tłumaczyła dzieciom, co oznacza uczciwość, zaufanie, przyjaźń. "Jeśli coś przeskrobałem - siadaliśmy i mówiła spokojnie, że tak nie wolno postępować. Brałem sobie jej uwagi do serca" - wyznaje aktor.

Doceniał to, że traktowała dzieci po partnersku, a w domu był podział obowiązków. "Musiałem nosić węgiel i palić w piecu, siostra z kolei robiła porządki. W ten sposób staraliśmy się mamę odciążyć" - wspomina aktor.

Reklama


Gdy miał wybrać szkołę średnią, mama była przekonana, że pójdzie do górniczej. Dlatego, że w Nowej Rudzie, skąd pochodził, nie było zbyt dużego wyboru. Padło jednak na technikum elektroenergetyczne w Zgorzelcu, gdzie mieszkał ojciec. Uważał, że syn powinien zdobyć porządny zawód. Krzysztof go posłuchał, skończył tę szkołę, ale właśnie tam przekonał się, że chce robić coś innego. Dzięki poloniście trafił do amatorskiego teatru, a po maturze poszedł do szkoły aktorskiej.

Początki w zawodzie nie należały do łatwych. Praca w teatrze i owszem, była, ale zarobki mizerne. Dorabiał, pomagając ojcu w prowadzeniu restauracji, sprzedawał na bazarze rajtuzy przysyłane z NRD przez teściową. Był już wtedy żonaty i musiał utrzymać rodzinę.

Z Jadwigą poznali się jako 16-latkowie. Pierwsze spotkanie było w kościele, ale nie na mszy. Dziewczyna przyszła na jego koncert, który dawał tam z kolegami. "Ujęła mnie pogodą ducha i wrażliwością. Poza tym jest wyrozumiała. Zadając się ze mną, wiedziała, na co się pisze. Na życie na walizkach, a nigdy nie narzekała, nie mówiła, że żałuje" - podkreśla Krzysztof Tyniec.

Jadwiga została historykiem sztuki. Interesuje się filmem, teatrem, przez co świetnie dogaduje się z mężem. Zawsze wspierała go we wszystkich przedsięwzięciach. Zwłaszcza wtedy, gdy jako młody tata uczył córki trzech słów: proszę, dziękuję, przepraszam . Uczył je też empatii i przyznawania się do błędów. "Też je popełniałem, ale miałem odwagę się przyznać, czym zyskiwałem uznanie u córek" - wspomina.


Sytuacja finansowa rodziny Tyńców poprawiła się, gdy trafił do telewizji. Popularność zdobył m.in. dzięki Kabaretowi Olgi Lipińskiej oraz programom dla dzieci: teatrzykowi "Fasola" i "Tik-Takowi". Dziś nadal dużo pracuje, zwłaszcza w dubbingu. Znakomicie czuje się też w konferansjerce i tańcu. Cieszył się, gdy wygrał piątą edycję "Tańca z gwiazdami".

W 2014 roku wyszła jego debiutancka płyta "Ulotne piosenki", rok później nagrał "Dopokąd". Jeździ z recitalami po Polsce, ale najbardziej ceni sobie czas z rodziną. Ojciec już nie żyje, za to mama ma się dobrze. Stara się spędzać z nią dużo czasu. Podobnie jak z ukochaną żoną, córkami i z wnukami.

Często rozmawia z najmłodszymi członkami rodziny, zwłaszcza na spacerach. Mówi im, jak ważny jest szacunek dla ludzi i zwierząt. Podnosi z ziemi papierki i wrzuca do kosza, a potem cieszy się, że najstarszy wnuk go naśladuje. Aktor lubi układanie klocków i czytanie bajek. Podobnie jak całe swoje życie, w którym nic by nie zmienił. "Gdybym miał cofnąć czas, znów chciałbym spotkać moją żonę" - podkreśla.

***

Zobacz więcej z życia celebrytów:


Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Tyniec
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy