Reklama
Reklama

Koniec domysłów! To dlatego Monika Zamachowska pogoniła Zbyszka? Aż trudno uwierzyć!

Jak donosi "Super Express", Monika Zamachowska i Zbigniew Zamachowski rozstali się z jednego powodu. To niestety częste zjawisko...

Od kilku dni media plotkarskie żyją właściwie tylko nagłym rozstaniem Moniki i Zbyszka. 

Tego chyba mało kto się spodziewał. W końcu Zamachowska wielokrotnie przekonywała o swoim wielkim uczuciu do męża. 

Ich miłość była tak wielka, że aktor zostawił dla dziennikarki żonę i gromadkę dzieci. 

Sama Monika tłumaczyła to tym, że jej luby czuł się nieszczęśliwy w małżeństwie, bo traktowano go jak "niepotrzebny mebel". 

Gdy paparazzi przyłapali Zbyszka na wynoszeniu mebli, nie było właściwie wątpliwości, że to koniec. 

Dziennikarka przyznała tylko, że jest jej "bardzo ciężko", ale nie chce o tym na razie rozmawiać. 

"Super Express" twierdzi jednak, że powód rozstania był związany właściwie z jednym...

Reklama

I tutaj sprawdza się najpewniej powiedzenie, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o... pieniądze.

Nie było tajemnicą, że Zbyszek miał spore zobowiązania alimentacyjne. 

Monika żaliła się w licznych wywiadach, że bywa ciężko. To przecież z powodów finansowych musiała wynająć swoją willę, a sami wraz ze Zbyszkiem przenieśli się do skromniejszego lokum.

"Zamachowska, jako dobra żona, zamiast narzekać, zakasała rękawy i robiła wszystko, by pomóc ukochanemu. Nie dość, że regularnie dokładała się do jego zobowiązań, to pomagała mu znaleźć pracę. Czasem pracowali razem, np. prowadząc wspólnie imprezy. To Monika Zamachowska w 2013 roku załatwiła mu posadę prowadzącego "Pytanie na śniadanie" w TVP2" - przypomina "Super Express".

Tabloid zauważa, że bez Moniki Zbyszkowi może być naprawdę ciężko...

"Życie bez dziennikarki może odbić się czkawką znanemu aktorowi. To Monika Zamachowska pomagała mu finansowo, załatwiała pracę i wyręczała w codziennych czynnościach" - czytamy.

"Jeśli ktoś żyje sztuką, to prawdopodobnie będzie miał problem z wypełnieniem PIT-u. Może nawet się okazać, że odebranie listu poleconego nastręcza pewnych problemów. A w sytuacjach trudnych może okazać się, że... Zbyszek idzie spać. Już nieraz tak było" - opowiadała Monika w jednym z wywiadów.

Dziennikarka nie ukrywała, że na męża nie ma co liczyć, jeśli chodzi o pomoc w domowych obowiązkach. 

"Przyzwyczaiłam się do tego, że na zapchane rury pomaga hydraulik, a na zepsuty kaloryfer pan "złota rączka". Żyję, pracuję i zarabiam, więc od lat radzę sobie sama z takimi sprawami. Obym mogła to robić jak najdłużej, żeby Zbyszek mógł w końcu napisać doktorat, nagrać płytę, pisać wiersze. Wiem, że wszystko to robi świetnie i dużym nietaktem byłoby kazać mu wieszać pranie" - próbowała sobie to jakoś tłumaczyć.

Wygląda jednak na to, że jej cierpliwość jednak się skończyła. Wskazywać może na to jej ostatni komentarz dla "Faktu".

"Pracuję nad tym, by zrozumieć, że kochać to znaczy pozwolić odejść" - podsumowała swoje małżeństwo Monika.

***

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy