Reklama
Reklama

Kinga Rusin wydała oświadczenie! "Naraziłam się wielu osobom w Los Angeles"

Kinga Rusin (48 l.) wydała oświadczenie, w którym tłumaczy swoje ostatnie zachowanie. Głos zabrała również Kasia Nosowska (48 l.) i Małgorzata Rozenek-Majdan (najmłodsza ze wszystkich).

Dziennikarka twierdzi, że nie spodziewała się, że zdjęcie z wychudzoną Adele i relacja z pooscarowej prywatnej imprezy u Beyonce (sprawdź!) i Jaya-Z (sprawdź!) wywoła takie poruszenie.

Zainteresowały się nim nie tylko krajowe media, ale i zagraniczne. Choć fotka zniknęła, Rusin nie kryje satysfakcji.

W wydanym oświadczeniu tłumaczy, że "naraziła się wielu osobom w Los Angeles", jej zdaniem jednak nie zdradziła żadnej tajemnicy Hollywood, opublikowała jedynie pisaną z wielką ostrożnością "mikro relację" z celebryckiej imprezy.

Reklama

"Nie interesują mnie bardzo chronione intymne szczegóły relacji osobistych gwiazd showbiznesu, zasłyszane informacje prywatne, a tym bardziej ich przekazywanie (to robią brukowce). Przyjęłam w naturalny sposób inny cel: postanowiłam oddać klimat imprezy głównie poprzez pokazanie moich własnych przeżyć, a nie cudzych. Nie wchodząc w dalsze wywody, wszystko jest zgodne z dziennikarskimi regułami gry w USA" - czytamy.

Dalej Rusin tłumaczy, że choć "naraziła się wielu osobom w Los Angeles", nie będzie przejmować się ewentualnym zakazem wstępu na imprezy w Stanach.

"(...) Setki dziennikarzy (z kilkoma rozmawiałam) z całego świata marzyło, aby się dostać na tę imprezę. To wspaniałe, że mi się udało. Efektem tego była nie tylko cudowna noc, ale również super zdjęcie, które obiegło, jak się okazuje, cały świat.

Oczywiście naraziłam się wielu osobom w Los Angeles takim materiałem. Ale taka jest cena pisania tekstów insiderskich. I trzeba trochę odwagi. Dziennikarze cały czas wszystkim się narażają. Bardziej narażam się myśliwym czy Ministerstwu Środowiska. Więc na pewno nie będę się przejmować ewentualnym zakazem wstępu na imprezy w USA. A miłą nagrodą są zaproszenia udzielenia wywiadów w światowych telewizjach" - przekonuje Kinga Rusin.

Całą aferę skomentowała Kasia Nosowska, publikując zdjęcie ze swojego ślubu z Pawłem Krawczykiem i... doklejoną Kingą Rusin. Piosenkarka stanęła w obronie dziennikarki, pisząc, że relacja bardzo jej się podobała. Na jej miejscu publikowałaby ją w odcinkach.

"Kochani, nie mam siły odpowiadać dziennikarzom z Peru, Namibii i Kazahstanu, dlatego napiszę tu: Tak, Kinga była z nami podczas ślubu, nie tylko przy altance, ale również wtedy gdy składaliśmy przysięgę, którą składała z nami w trójgłosie:) P.S. Kinga Rusin - mi się Twoja relacja bardzo podobała i obawiam się, że gdybym to ja była na tej imprezie- to uczyniłabym z wpisów serial, który nie skończyłby się nigdy!".

Szpilę dziennikarce wbiła za to Małgorzata Rozenek-Majdan!

Czytaj dalej na następnej stronie...

Małgorzata Rozenek-Majdan opublikowała relację ze swojej podróży do Nowego Jorku. Nie zabrakło nawiązań do postu Kingi. Małgorzata wręcz skopiowała jego treść, wymieniając nazwy zagranicznych gwiazd obecnych na pokładzie samolotu. Przytaczamy relację w całości...

"Podczas wczorajszej podróży w prywatnej strefie samolotu rozmawiałam ze stewardesą o butach (ja na zdjęciu po przytyciu chyba z 30 kg!), a pilot uczył mnie imprezowej instrukcji bezpieczeństwa o nazwie makarena. Wiem, brzmi to surrealistycznie. Ale od początku..." - czytamy na Instagramie Rozenek-Majdan.

"Tylko ok. 20 osób, na małej podniebnej przestrzeni, z najlepszą muzyką, filmami, z zakazem robienia zdjęć (powyższe to wyjątek po imprezowy). Strefa Business zamknięta i pilnie strzeżona, wejście osobnymi drzwiami, żeby nie dało się nikogo sfotografować.

Miejsce, w którym wszyscy mogą się wyluzować i zaszaleć! Każdy dostaje na wejściu kapcie (weszłam w tę opcje) i bawi się bez skrępowania do białego rana. Zaczęło się od rozmowy ze stewardesą o moich trampkach (namawiała mnie na kapcie, których ona sama nie miała ich na nogach). Szczerze, nie poznała mnie, bo nie jestem szczupła jak przecinek!

Gadałyśmy zaśmiewając się do momentu, kiedy powiedziałam jak się nazywam. Rozmowa ze stewardesą była przepustką do miłej konwersacji ze stewardem. A później już było totalne szaleństwo! Steward uczył mnie układu tanecznego (bezskutecznie, bo skomplikowany, ale za to było śmiesznie), jedna z pań siedzących obok, patrząc na mój strój we flagę amerykańską, stwierdziła ze śmiechem, że ją przyćmiła (miała na sobie ciemnogranatowym welurowy dres), z pewnym panem tańczyłam przez chwilę za rękę (taka była konwencja, a ja siedziałam obok).

Otoczony wianuszkiem stewardes Pysiula posyłał mi uśmiechy, ale chyba dlatego, że jego też rozśmieszył mój taniec z pewnym panem. Klan obcokrajowców bawił się we własnym gronie. Pierwszy i drugi pilot wzięli udział w podniebnym start session gospodarzy LOT-u. Popis w przejściu dał młody tata, a przy wejściu wykładziną zawładnęli jego synowie.

Blondwłosa stewardesa zaproponowała mi przekąski. Kiedy z ciekawością zajrzałam do wózka, który pchała (do jedzenia było do wyboru: carpaccio, sałatki, lub łosoś). W towarzystwie brunetki był pewien brunet, z nim rozmawiałam najdłużej. Zapomniałam o paru osobach, ale ich nie pamiętam. Ot taki zwykły lot. Do domu doleciałam o 7.00 rano. Nic mi się nie przyśniło".

Myślicie, że Rusin odpowie?

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Kinga Rusin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy